Brudne sprawy w radomskim muzeum

Marta Deka

publikacja 21.03.2015 11:17

W Muzeum im. J. Malczewskiego w Radomiu można już oglądać wystawę "Brudne Sprawy - rzecz o higienie". Oglądając kilkaset eksponatów w kilku wystawienniczych salach, można prześledzić historię naszego dbania o czystość osobistą.

Zwiedzający zobaczą taką oto sławojkę Zwiedzający zobaczą taką oto sławojkę
Marta Deka /Foto Gość

Różnie bywało u nas z dbałością o czystość na przestrzeni wieków. Opowiada o tym ekspozycja "Brudne Sprawy - rzecz o higienie". Znalazło się na niej około pół tysiąca eksponatów, które przyjechały do Radomia z 14 muzeów i innych placówek.

Dziś wiemy, że należy dbać o higienę, tę osobistą i naszego otoczenia. W przeciwnym razie możemy narazić się na wiele groźnych chorób, które grożą nawet śmiercią.

- Z tego doskonale zdawano sobie sprawę już w starożytności. W ruinach pochodzącego z trzeciego tysiąclecia p.n.e. miasta Mohendżo-Doro odnaleziono pozostałości urządzeń kanalizacyjnych i dawnych łaźni. Ze starożytności pochodzą też pierwsze łaźnie rzymskie. Wówczas na głowę statystycznego mieszkańca Rzymu akwedukty dostarczały aż 1200 litrów wody dziennie  - opowiada Marek Słupek, kurator wystawy.

Jednak nie zawsze tak było. W XIV w. tysiące mieszkańców Europy zmarło na dżumę.

- Król Francji Filip IV zwrócił się z oficjalną prośbą do  paryskich uczonych o wyjaśnienie przyczyn zarazy. Uczeni sięgnęli do dzieł Hipokratesa, który upatrywał źródeł powstawania zarazy w miazmatach, które pojawiają się w powietrzu na skutek niekorzystnego układu ciał niebieskich. Tak też miało być i w przypadku dżumy: niekorzystny układ Saturna, Jowisza i Marsa spowodował powstanie miazmatów, które lepiej mogły wnikać do wnętrza ciała człowieka poprzez skórę rozmiękczoną zbyt gorącą kąpielą. Ten pogląd zaczął dominować i w zasadzie na kilka stuleci ustawił myślenie o pojmowaniu czystości i higieny. Kąpiele zaczęły być zastępowane toaletą suchą - wyjaśnia M. Słupek.

Ekspozycja prezentowana jest w kilku muzealnych salach. Pierwsza przypomina polską wieś jeszcze z okresu międzywojennego. Na sznurku suszy się pranie, a obok stoją balie, kijanki i cały zestaw pralek, począwszy od ręcznych modeli.

Są też żelazka z duszą, dawne wanny i plakaty zachęcające do dbania o zdrowie. Duże zainteresowanie wzbudza sławojka, czyli ubikacja.

- W 1928 r. pojawiło się rozporządzenie prezydenta, które nakazywało budowanie sławojek na działkach, gdzie nie ma kanalizacji. W polskich miastach generalnie jej brakowało. W Radomiu powstała dopiero w 1867 r., w Warszawie 14 lat później - wyjaśnia M. Słupek.

W sławojce porozrzucano kserokopie katalogu Searsa. Nie tylko po to, żeby sobie poczytać. Katalog był w Stanach Zjednoczonych powszechnie używanym zamiennikiem papieru toaletowego.

- Kiedy Sears zaczął publikować katalog na papierze błyszczącym, wywołało to liczne protesty ludzi, którzy już nie mogli używać katalogu do wiadomych celów - opowiada kurator.

Kolejna sala wprowadza zwiedzających w czasy średniowiecza i czarnej śmierci, czyli dżumy.

Wielkoformatowemu wydrukowi obrazu Pietera Bruegla "Tryumf śmierci" towarzyszą katowski miecz i postaci dwóch średniowiecznych lekarzy w czarnych strojach z charakterystycznymi maskami w kształcie ptasiego dzioba.

- Wewnątrz niego były substancje zapachowe, które miały tłumić fetor rozkładających  się ciał. Miecz nawiązuje do częstych egzekucji rzekomo winnych epidemii dżumy - wyjaśnia M. Słupek.

Wychodząc z mroków średniowiecza zwiedzający napotkają na eksponaty wypożyczone z siedleckiego Sanepidu. Tuż obok znalazły się przyrządy używane przez mieszkańców różnych państw do dbania o higienę, m.in. dłubaczki do uszu z  Etiopii i lejki do lewatywy z Afryki.

Pracownicy muzeum zapraszają zorganizowane grupy na warsztaty mydlarskie.