To fenomen, że w zaledwie kilka lat powstała tradycja, z którą utożsamiają się rzesze ludzi. A tłumy przychodzą już na pierwszy organizowany u nich orszak.
W Szydłowcu maszerowano przy śpiewie kolęd, a najmłodsi dzielnie przygrywali
ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość
Tak było na przykład w Końskich. Tu orszaki – a w każdym szedł jeden król – wyruszyły sprzed trzech kościołów: Chrystusa Odkupiciela, św. Anny i MB Nieustającej Pomocy. Całość koordynował Andrzej Kos. Orszaki spotkały się na placu przed kolegiatą św. Mikołaja, gdzie ich uczestnicy obejrzeli jasełka, a potem rozpoczęło się wspólne kolędowanie. – Wiem, że w Końskich był król Stanisław August Poniatowski, ale żeby przybyło do naszego miasta trzech królów naraz? Tego w historii Końskich jeszcze nie było – cieszył się ks. prał. Andrzej Zapart, proboszcz parafii kolegiackiej.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.