Kapelan Jego Świątobliwości, który siedział w więzieniu

ks. Zbigniew Niemirski ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 06.09.2017 21:00

Ks. Jan Kruk, emerytowany proboszcz parafii Żarnów, został zaliczony do grona zasłużonych kapłanów uhonorowanych przez papieża Franciszka prałaturą.

Dokument przyznający ks. Janowi Krukowi papieską prałaturę przekazał bp Henryk Tomasik Dokument przyznający ks. Janowi Krukowi papieską prałaturę przekazał bp Henryk Tomasik
ks. Stanisław Piekielnik

Kapłan, który w przyszłym roku będzie obchodził 60. rocznicę święceń kapłańskich, zapisał się w pamięci wielu ludzi jako świetny wychowawca i duszpasterz młodzieży. Był doskonałym gospodarzem ratującym bezcenne zabytki. Siedział także w więzieniu.

- Stanowczy, konsekwentny, świetny gospodarz i organizator, a przy tym duszpasterz zatroskany o wiernych - tak o ks. Kruku mówi pochodzący z Żarnowa ks. Stanisław Piekielnik, katechetyk w radomskim seminarium i administrator portalu internetowego radomskiej diecezji.

- My, żarnowscy klerycy, widzieliśmy w nim ojca. W ferie, wakacje i święta spotykaliśmy się każdego dnia przy dwóch stołach: Eucharystii, a potem na plebanii. Zawsze służył mądrą radą doświadczonego kapłana - dodaje ks. Piekielnik.

Ks. Kruk urodził się 18 kwietnia 1935 r. w Wolicy w pow. buskim. - Moje najwcześniejsze wspomnienia sięgają wybuchu II wojny światowej. Niezatarte wspomnienia pozostawił atak niemieckich sił lotniczych na moją rodzinną miejscowość. Widziałem wówczas ogarniającą wszystkich panikę, przerażenie i wszechobecną śmierć - wspomina kapłan.

Czas okupacji i bieda tamtych lat hartowała małego Janka. W 1943 r. przystąpił do I Komunii św. U końca wojny rodzinna Wolica znalazła się na linii frontu. Musieli się ewakuować. Wieś została całkowicie zniszczona. Nie ocalał kościół, nie ocalał także rodzinny dom Kruków.

Gdy w marcu 1945 r. wrócili do wioski, zamieszkali w prowizorycznej szopie zbudowanej z drewna. Bardzo powoli wracała normalność, choć wciąż towarzyszyła jej bieda. Gdy Janek na początku lat 50. XX w. zdał maturę i postanowił, że będzie księdzem, wybrał nie kieleckie seminarium (Wolica należała do diecezji kieleckiej), ale sandomierskie, bo tam czesne było niższe.

- Nauka w kieleckim seminarium kosztowała 450 zł, a w sandomierskim jedynie 150. Sandomierz posiadał gospodarstwo rolne, co obniżało koszty utrzymania. Kierując się tym oraz dobrem rodziny, bo chciałem, by moi bracia i siostra mieli również dobry start w dorosłe życie, wybrałem Sandomierz - opowiada ks. Kruk.

Święcenia kapłańskie ks. Jan przyjął 15 czerwca 1958 r. Prymicyjną Mszę św. odprawił w Wolicy w prowizorycznej kaplicy obok odbudowywanego kościoła. Potem został skierowany na pierwszy wikariat do Krynek koło Starachowic, a potem do Ostrowca Świętokrzyskiego.

To był czas intensywnej ateizacji. - W Ostrowcu na osiedlu Piaski mój proboszcz rozpoczął budowę kościoła. Komuniści przeszkadzali mu. Na kościół i na księży nakładano ogromne podatki. Dochodziło nawet do konfiskowania majątku. Księży inwigilowano, nakłaniano do współpracy. Dążono do skompromitowania nas w oczach społeczeństwa. W Ostrowcu jeszcze uczyłem w szkole, ale już niebawem religia została wyrzucona - przybliża tamten czas ks. Jan.

W 1962 r. został wikariuszem w Skarżysku-Kamiennej. Tam zapisał się jako świetny duszpasterz młodzieży.

- Uczyłem przeszło 1800 uczniów, miałem 150 ministrantów. W tygodniu, co dziś wydaje się niemożliwe, miałem 46 godzin katechezy przy kościele. Z młodymi często wędrowaliśmy po Świętokrzyskiem i pielgrzymowaliśmy do różnych miejsc. Wtedy poznałem wtedy nie odkryte i prawie nieznane wówczas Bieszczady - mówi ks. Kruk.

W 1968 r. otrzymał nominację do Wierzbicy, gdzie trwał sterowany przez komunistyczne władze konflikt, a zarazem swoisty projekt, który miał spowodować powstanie parafii niezależnej od władz kościelnych.

- Poprzez księży współpracujących w komunistami chciano wręcz obalić strukturę Kościoła w Polsce. Wraz z moim proboszczem stanowczo sprzeciwiałem się takim praktykom. Mieszkańcy Wierzbicy okazali wierni wobec hierarchów Kościoła w diecezji i w Polsce. Usunęli samozwańczych kapłanów. Ale nas, duchowieństwo, dotknęły potem represje ze strony niezadowolonych władz. W istocie za gorliwe wypełnianie swoich obowiązków zostałem skazany na trzy miesiące więzienia i osadzony na zamku w Kielcach. I tutaj parafianie interweniowali, zapłacili kaucję w zamian za moje uwolnienie. Taką ofiarnością wykazywali się w tamtych czasach katolicy - podkreśla ks. Kruk.

Uwolnienie z więzienia nie oznaczało zaprzestania represji. Był nadal inwigilowany. Nakładano na niego dotkliwe kary pieniężne.

We wrześniu 1969 r. ks. Kruk otrzymał pozwolenie na wyjazd do USA. Kapłan miał tam wuja. Władze miały nadzieję, że duchowny już nie wróci do kraju. Ale wrócił. Został wikariuszem w radomskiej parafii pw. św. Jana. Ten czas okazał się dla duszpasterza młodzieży okresem zaangażowania w rodzący się w diecezji ruch oazowy.

W 1976 r. ks. Kruk został proboszczem. Jego pierwszą samodzielnie zarządzaną placówką była Policzna koło Zwolenia. Ogromna neogotycka świątynia wymagała wielu prac remontowych. I ks. Kruk ze sutkiem podjął się tego dzieła.

Efekty dostrzegł i docenił bp Edward Materski, ówczesny ordynariusz, przenosząc go w 1986 r. do Żarnowa, a więc do jednej z najstarszych parafii w diecezji i w Polsce, polecając mu pieczę nad kościołem, który należy do pereł architektury romańskiej.

Tu także ks. Kruk oddał się z pasją pracy nad organizacją duszpasterstwa i trudowi licznych prac materialnych. W efekcie żarnowska świątynia odzyskała dawny blask. We współpracy z archeologami i historykami przeprowadzono bardzo ważne poszukiwania, dające wiele informacji o wczesnym Kościele na ziemiach polskich.

Koło kościoła stanęła nowa plebania i dzwonnica. W 2002 r. Żarnów został zaliczony w poczet grodów leżących na szlaku romańskim.

Po 20 latach pracy w tej parafii, ks. Kruk przeszedł na emeryturę, pozostając rezydentem w żarnowskiej parafii.