Mój uczelniany zawrót głowy

Kłopoty ma radomski Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny w Radomiu. A ja w tym wszystkim biedzę się z tym, co usłyszałem.

Mój uczelniany zawrót głowy

Ocena "C" jest najgorszą z możliwych. Otrzymały ją niemal wszystkie wydziały UTH. To uczelniana katastrofa. Co więcej, rektor uczelni ma w tej sprawie rozmawiać z ministrem Jarosławem Gawinem i tłumaczyć się ze swojej reakcji na usłyszaną ocenę.

Nie mam wiedzy o meandrach ocen i tym bardziej nie chcę być sędzią w tej sprawie. Ale tak się złożyło, że równolegle do tej oceny mój przyjaciel, historyk, poinformował mnie o innej ocenie.

Chodzi o "Dzieje Polski" prof. Andrzeja Nowaka. Z publikacji zamierzonej na 10 tomów, a wygląda, że na tej liczbie sprawa się nie skończy, ukazały się już trzy. Czytam je małymi dawkami, tuż przed snem. Każdy z nich to objętościowo i w formie wydawniczej mały mszał, opasły i ciężki. Napawam się ich treścią, stąd łykam je małymi dawkami, niczym lekarstwo. Gdy zacząłem czytać 1. tom, byłem osobiście zły. Krótko wcześniej prof. Nowak był w Radomiu na Tygodniu Kultury Chrześcijańskiej. Gdyby był u nas nieco później, podszedłbym do niego, żeby mu powiedzieć, że lektura jego dzieła jest dla mnie nie tylko dowodem jego wielkiej erudycji, ale także świadectwem umiłowania ziemi i dziejów, o których pisze. Nie dałem rady tego zrobić. Może jeszcze będzie okazja.

I oto mój przyjaciel, historyk, informuje mnie, że dzieło prof. Nowaka w ocenie pewnego szacownego gremium otrzymało ocenę "0" punktów, podczas gdy dużą liczbę punktów zyskała publikacja próbująca dowodzić, że bohaterowie "Kamieni na szaniec" to homoseksualiści.

Znam "Kamienie na szaniec" i nie chcę pomniejszać rangi tej lektury, bo jest ona bezsprzecznie wyjątkowa i ważna w patriotycznej formacji młodzieży i społeczeństwa w ogóle. Raczej chcę się odwołać do sztuki interpretacji, a ta rodzi duże wątpliwości. Czy nie stajemy wobec założenia, które na wzór "vaticinium ex eventu" - samospełniającego się proroctwa - chce dowodzić, że coś, co wydarzyło się dawniej, odpowiada współczesnym założeniom społeczno-kulturowym? Oto moda, panujące trendy i dyktatura politycznej poprawności wygrywa z rzetelnością.

I tu wraca sprawa oceny UTH, a może spraw sięgających dalej i głębiej. Zdaje się, że nasze uczelnie i ich ocena czekają nie tylko na solidny przegląd, ale także na rzetelne kryteria oceny.