Sentymentalna podróż w czasie

Krystyna Piotrowska

publikacja 09.11.2012 13:02

"Wciąż jest wiele do zrobienia, ale inni mogą się od nas uczyć" – donosiły międzywojenne lokalne gazety.

Książka Renaty Metzger opowiada o międzywojennym Radomiu Książka Renaty Metzger opowiada o międzywojennym Radomiu
Jeden z rozdziałów publikacji poświęcony jest życiu religijnemu w mieście
Krystyna Piotrowska/GN

Takim zdaniem rozpoczyna wstęp do swojej książki „Radom między wojnami. Opowieść o życiu miasta 1918–1939” Renata Metzger. Dalej czytamy: „Może i było w tym sporo przesady, ale i sporo prawdy. Radomianie byli naprawdę przywiązani do swojej małej Ojczyzny, dumni z niej i gotowi do pracy na rzecz jej rozwoju. W dwudziestoleciu międzywojennym w Radomiu powstawały nowe zakłady przemysłowe, ulice, obiekty użyteczności publicznej – to właśnie wtedy m.in. założono kanalizację, wybudowano wodociągi, gazownię i rzeźnię miejską. Aktywnie działały partie i społeczne organizacje, tych ostatnich było w mieście ponad 250! (…) Lata 1918–1939 to jeden z najlepszych okresów w dziejach miasta”.

Pani Renata z wykształcenia jest historykiem, absolwentką Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Szczególnie interesowała się historią staropolską średniowiecza. Większe zainteresowanie historią dwudziestolecia międzywojennego i tą nowszą pojawiło się w związku z pracą w Ośrodku Kultury i Sztuki „Resursa Obywatelska", gdzie od kilku lat pełni funkcję dyrektora placówki. Sztandarową imprezą organizowaną przez Resursę jest „Uliczka tradycji” – festyn historyczny, odwołujący się do lat 20. i 30. ubiegłego stulecia, który proponuje swoim gościom fascynującą podróż w czasie.

Po którejś z Uliczek zgłosił się do pani Metzger wydawca – Dom Wydawniczy „Księży Młyn”, a ona podjęła wyzwanie i tak powstała książka „Radom między wojnami. Opowieść o życiu miasta 1918–1939”. Jest to publikacja, która wpisała się w część ogólnopolskiej serii poświęconej dużym polskim miastom w dwudziestoleciu międzywojennym. Jak mówi autorka, to wydawnictwo popularno-naukowe, które może stanowić punkt wyjścia do dalszych poszukiwań. Każdy z kilkudziesięciu rozdziałów tej książki można rozwinąć w dziesięć razy dłuższą i bardziej szczegółową opowieść.

– Jestem radomianką i tu zawsze mieszkałam – opowiada autorka. – To chyba naturalne, że jak się przechadza ulicami, to chce się więcej wiedzieć. Kto tutaj mieszkał? Jak tu kiedyś wyglądało życie? Dla mnie zainteresowanie historią to nic niezwykłego, a wręcz coś naturalnego i myślę, że to dotyczy nas wszystkich. Różnimy się tylko stopniem tego, jak głęboko nam się udaje docierać do różnych informacji.

Książka swoją okładką kusi, żeby do niej zajrzeć. Czytelnik, który to zrobi, nie czuje się zawiedziony.  – Książka zawiera bardzo dużo ilustracji i fotografii, ale myślę, że to jest jej zaleta. Możemy zobaczyć, jak zmienił się wygląd miasta, a poza tym dziś wszystko najchętniej oglądamy poprzez obrazki. W gazetach też jest coraz mniej wiadomości, coraz więcej ilustracji. To taki sposób naszego postrzegania – dodaje autorka. Zapytana, przy których rozdziałach książki, a jest ich ponad pięćdziesiąt, pracowało się jej najlepiej, mówi, że przy tematach, które we wcześniejszych publikacjach były tylko sygnalizowane, a nieopisane. Taki temat to chociażby jedzenie. Najbardziej znana restauracja w Radomiu należała do Stanisława Wierzbickiego. Żeby dobrze zjeść, zjeżdżała się tu ówczesna "warszawka", bywały też koronowane głowy. Wierzbicki nie był radomianinem, przyjechał tu za żoną w 1893 roku. Zaczął od składu win i do dziś na budynku przy ul. Żeromskiego widnieje napis „Skład win 1893”. Wiadomo, że uczył się sztuki gotowania między innymi w Paryżu i z pewnością nie zbywało mu na pewności siebie. Zachowała się taka relacja, że kiedy gościł w Radomiu Mościcki i próbował dodać sobie cytryny do herbaty – a Wierzbicki był importerem herbat, kaw i wspomnianych win – to mu wyrwał tę cytrynę, mówiąc, że u niego jest tak dobra herbata, że nie można psuć jej smaku cytryną. Podobno adiutant Mościckiego prawie że zemdlał z wrażenia. Ostatecznie jednak okazało się, że ta herbata bez cytryny jest lepsza.

– W przyszłym roku będziemy świętować taką bardziej okrągłą rocznicę związaną z Wierzbickim. Może w związku z tym poświęcimy gastronomii „Uliczkę tradycji”, a może osobną imprezę? – zastanawia się pani Renata.

Przy zakupie tej publikacji, a będzie ona dostępna w radomskich księgarniach, dołączone są bezpłatne dodatki: reprint plany Radomia z lat 30. XX wieku i płyta DVD z filmem „Radomscy Żydzi”.