Seminaryjne strychy i piwnice

Ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 30.12.2012 11:24

Nic nie było zamknięte. Wszędzie można było wejść i o wszystko zapytać. Rekolekcje pomagające odpowiedzieć na pytanie o drogę powołania rozpoczęło zwiedzanie seminaryjnego gmachu, przygotowane jako sprawnościowa gra terenowa.

Obok kaplicy, miejscem wspólnych rekolekcyjnych spotkań była aula Jana Pawła II   Obok kaplicy, miejscem wspólnych rekolekcyjnych spotkań była aula Jana Pawła II
Ks. Zbigniew Niemirski/GN
Te rekolekcje od szeregu lat cieszą się wielką popularnością wśród tych, którzy chcą dogłębnie szukać odpowiedzi na pytanie o swoją drogę życia. – Jeśli nazywamy je powołaniowymi, to dlatego, że chodzi o każde z powołań, a nie tylko to do kapłaństwa – mówił niejednokrotnie ich pierwszy organizator ks. Andrzej Jędrzejewski, ongiś wychowawca radomskiego seminarium, a obecnie proboszcz radomskiej parafii pw. św. Stefana. Jego dzieło podjął i od kilku lat kontynuuje obecny prefekt, czyli wychowawca alumnatu ks. Paweł Gogacz. Rokrocznie zwiększa się liczba alumnów, którzy dobrowolnie rezygnują z części wolnego czasu świąteczno-noworocznych ferii, by pomóc w przeprowadzeniu rekolekcji. W tym roku był to więcej niż co czwarty alumn. – W dużej mierze jest tak dlatego, że my sami, zanim wstąpiliśmy do seminarium, przyjechaliśmy na te rekolekcje – mówi jeden z nich.

Praca nad teksami biblijnymi wiązała się z dyskusją, a nie tylko ze słuchaniem konferencji   Praca nad teksami biblijnymi wiązała się z dyskusją, a nie tylko ze słuchaniem konferencji
Ks. Zbigniew Niemirski/GN
Marcin Gregier jest alumnem V roku. Jako harcerz niezmordowanie wymyśla gry terenowe. W rekolekcjach wziął udział po raz szósty, a to znaczy, że najpierw był ich uczestnikiem. – Program i forma rekolekcji zmieniają się każdego roku. Widzimy, że tym, czego oczekują przyjeżdżający, jest potrzeba indywidualnego spotkania. To dlatego tak dużo pracy organizujemy w mniejszych grupach, gdzie każdy może czuć się zauważony i potrzebny – mówi.

Wśród uczestników jedni zarażają kolejnych. Z radomskiej parafii Matki Bożej Częstochowskiej przyjechało dwóch braci. Filip Sokołowski był tutaj po raz drugi. Obecnie studiuje na Politechnice Świętokrzyskiej automatykę i robotykę. – Widzę, że tamte pierwsze rekolekcje wydały swoje owoce, dlatego tu znów przyjechałem i mam nadzieję, że te zbliżą mnie do życiowej decyzji – mówi. Za jego namową w rekolekcjach po raz pierwszy wziął udział młodszy brat Michał. Obaj są animatorami oazy. – "To rekolekcje w dużej mierze modlitewne. Zaszkodzić ci nie zaszkodzą, a z pewnością pomogą". Te słowa Filipa pomogły i jestem tutaj – wyjaśnia Michał, uczeń drugiej klasy radomskiego Technikum Elektronicznego.

Uczestnicy zostali podzieleni na kilkuosobowe grupy, którym szefowali alumni   Uczestnicy zostali podzieleni na kilkuosobowe grupy, którym szefowali alumni
Ks. Zbigniew Niemirski/GN
Uczestnikom nie przeszkadza łatwo dostrzegalna różnica wieku. Obok uczniów gimnazjów, biorą w nich udział studenci, a nawet absolwenci wyższych uczelni. – Ukończyłem studia na dwóch kierunkach – bezpieczeństwo i higiena pracy oraz na zarządzaniu kryzysowym. Biorę udział w tych rekolekcjach, bo chcę rozeznać swoje powołanie – mówi Michał Łuszczyna ze skarżyskiego Sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia.

Te rekolekcje w większej liczbie gromadzą, co zrozumiałe, maturzystów. Jednym z nich jest Łukasz Przepiórka, uczeń radomskiego LO im. Jana Kochanowskiego. – Przyjechałem, bo chciałem wreszcie rozeznać swoje powołanie. Poza tym chcę się formować duchowo, bo to jest mi po prostu niezbędne. Nie wystarczy, że jestem animatorem oazy – motywuje swój udział. Maturzysta słyszał wiele o ich przebiegu i wiedział, że spotka tu alumnów, którzy będą towarzyszyć uczestnikom oraz opowiadać o swoim powołaniu i swojej drodze, która przywiodła ich do decyzji o wstąpieniu do seminarium.