Mówili mu „Szefie”

Ks. Zbigniew Niemirski

|

Gość Radomski 08/2013

publikacja 21.02.2013 00:15

Zawsze ciągnęło go do ludzi i ludzi ciągnęło do niego.

 Z torbą przewieszoną przez ramię i w stule  – tak zawsze pielgrzymował na Jasną Górę Z torbą przewieszoną przez ramię i w stule – tak zawsze pielgrzymował na Jasną Górę
Archiwum rodziny

Ksiądz Zdzisław Domagała nigdy nie nauczył się prowadzić samochodu, za to miał patent sternika. Z uśmiechem mówił, że ta sprawność dała mu więcej niż doktorat.

Świadkowie Jehowy

Jeszcze w dzieciństwie, a potem jako kleryk wakacje spędzał w podradomskiej Suliszce, wiosce, gdzie urodził się w 1942 r. Pływał, łowił ryby i raki, ale też spotykał odwiedzających domy świadków Jehowy. To nadało jego osobowości znamienny rys. Zawsze gotów był bronić prawd wiary głoszonych przez Kościół katolicki, a ta obrona nie była tylko ideologią. Starał się używać solidnych argumentów. Zdzisław był synem Marianny i Ignacego. Ojciec został aresztowany i w 1944 r. zginął w hitlerowskim obozie Gross-Rosen. Po wojnie rodzina spróbowała nowego życia, przesiedlając się na Ziemie Odzyskane.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.