Pomnik prezydenta RP

ks. Zbigniew Niemirski

Odsłonięcie tego monumentu to przedmiot debaty pełnej emocji, głosów "za" i "przeciw". Ale za kilkadziesiąt lat...

Pomnik prezydenta RP

Kocham naszą historię. Pasjonuje mnie odkrywanie naszego wczoraj. W tym kontekście nie lękam się ciemnych kart tego, co było. Owszem, zdaję sobie sprawę, że moi/nasi przodkowie nie byli aniołami. Ale wiem, że lęk przed skrywaniem tych momentów to jednocześnie skazywanie się na zapomnienie chwil wielkich i dumnych. Bez nich byłbym jak ptak z podciętymi skrzydłami.

Prezydentura Lecha Kaczyńskiego wciąż jest przedmiotem politycznych ocen i pełnych emocji cenzurek typu: jestem "za", jestem "bardzo przeciw", bazujących tylko na sprawach naszej teraźniejszości. A ja chciałbym od tego odejść.

Cenię, nawet więcej, bardzo cenię politykę historyczną Lecha Kaczyńskiego. Wielokrotnie, bardzo pozytywnie zdumiewałem się nad krokami śp. prezydenta, który wyławiał osoby i zdarzenia, które należało wydobyć z zapomnienia i je podkreślić, docenić, nagrodzić. Te jego gesty i decyzje wyrabiały we mnie ocenę, że Lech Kaczyński to głowa państwa, której bardzo na sercu leżało uszanowanie i docenienie naszego wczoraj, by stawało się wyznacznikiem i podpowiedzią, dokąd mamy iść.

Radom jest miastem, które nie posiada zbyt wielu pomników. Może dlatego tak często pojawia się pytanie, co Lech Kaczyński zrobił dla miasta, żeby stawiać mu pomnik? Odpowiem nieco przekornie: Może nasza wina leży w tym, że nie postawiliśmy pomników ludziom, którzy zapisali się w dziejach grodu nad Mleczną? Mamy pomnik radomianina Jacka Malczewskiego. Mamy monument powstańczy, gdzie bohaterem jest Dionizy Czachowski. Od niedawna stoi pomnik Jana Kochanowskiego, poety wielkiego, ale przecież bez większych związków z Radomiem.

Może trzeba stworzyć listę takich postaci, które zasługują na pomniki?

Stanie ich zbyt wiele? W Rzymie w parku na wzgórzu Pincio stoją dziesiątki popiersi ludzi, którzy zapisali się jakoś w dziejach Wiecznego Miasta. Tam dzisiejsi rzymianie mają taką brzydką tradycję, by utrącać im nosy. Robią to raczej z bezmyślności i niewiedzy, niż z intencji deprecjonowania którejś w postaci. A służby miejskie cierpliwie naprawiają te ubytki.

Cóż więc powiedzieć na koniec? Tylko znajomość naszego wczoraj będzie motywem, by szanować stawianie pomników dzisiejszym bohaterom.