Tygrysy 2013

Krystyna Piotrowska

publikacja 23.07.2013 21:22

Są takie miejsca, do których chętnie się wraca i to nie tylko dla piękna przyrody i krajobrazu, ale i ze względu na ludzi, których się tam spotyka.

Tego dnia obsługa wydawała posiłki z twarzami pomalowanymi w tygryski. Od lewej Dominika Zaborowska, Ewa Pawłowska, kleryk Wojciech, Klaudia Baran Tego dnia obsługa wydawała posiłki z twarzami pomalowanymi w tygryski. Od lewej Dominika Zaborowska, Ewa Pawłowska, kleryk Wojciech, Klaudia Baran
Archiwum Małgorzaty Kopery

Jednym z nich jest miejscowość Wygryny koło Rucianego Nidy. W tym roku miał tam miejsce 51. obóz letni dla dzieci i młodzieży „Tygrysy 2013”.  Wśród ponad 400 obozowiczów z różnych stron Polski była tam czterdziestoosobowa grupa z Kowali z parafii pw. św. Wojciecha i trzydzieści pięć osób z radomskiej parafii pw. św. Pawła. Pomysłodawcą i pierwszym organizatorem obozów w Wygrynach był pochodzący z naszej diecezji ze wsi Parznice ks. Mirosław Mikulski. Ksiądz miedzy innymi jest założycielem Katolickiego Stowarzyszenia Sportowców Rzeczypospolitej Polskiej i duszpasterzem bokserów. Choć ksiądz jest obecny na każdym z obozów, to przed siedmiu laty dowodzenie nimi przekazał ks. Tomaszowi Połomskiemu. Wypoczynek i sportowe zajęcia, których na obozie nigdy nie brakuje, to nie wszystko, co proponuje się tu młodym ludziom. Tu kształtuje się ich charakter i osobowość, uczy pokonywania własnych słabości i pokazuje, że Bóg jest w naszym życiu najważniejszy. 

Niedzielną Mszę św. na molo odprawia ks. Mirosław Mikulski   Niedzielną Mszę św. na molo odprawia ks. Mirosław Mikulski
Archiwum Małgorzaty Kopery
Z radomska grupą do tego mazurskiego zakątka od jedenastu lat jeździ Małgorzata Kopera, nauczycielka w Zespole Szkół Integracyjnych w Radomiu. – Widzę, jaki wpływ ma na młodych ludzi pobyt na obozie. Mogą codziennie uczestniczyć w Eucharystii. Każdego dnia, w różnych grupach wiekowych słuchają konferencji. Te dla najstarszych obozowiczów mówi ks. Mikulski, a cieszą się one ogromnym powodzeniem, gdyż ksiądz bardzo prostym językiem potrafi opowiadać o rzeczach trudnych, a bardzo ważnych – mówi pani Małgosia.

Obozowicze mieszkają w namiotach, pełnią nocne warty i mają dyżury w kuchni. A tu potrzeba wielu rak do pomocy, bo na śniadanie musi być zrobionych 2500 kanapek, na kolację więcej – bo aż 4500. Pierwszy raz na obozie była czternastoletnia Ewa Pawłowska. Choć dopiero wróciła do domu, już tęskni za koleżankami, z którymi się zaprzyjaźniła i mówi, że za rok też tam pojedzie. – Katechezy pozwoliły mi uwierzyć w Eucharystię. O katechezach rozmawiałam z koleżankami. Nikt tam nie wstydził się takich rozmów. Wśród obozowiczów i kadry panuje rodzinna atmosfera. Wszyscy są dla siebie mili i serdeczni – wspomina Ewa. Opowiada też o swoich zmaganiach sportowych. Brała udział w dziesięcioboju. Poddała się też tradycyjnym na tych obozach próbom indiańskim. Najtrudniej było z tą z milczeniem, za to inne przeszła pomyślnie, jak choćby próbę wody. Nie jest ona łatwa. Trzeba o 5.00 rano wykąpać się w jeziorze Bełdany. Chętni robią to codziennie. Najwytrwalszym w tych porannych kąpielach jest od zawsze ks. Mikulski, który w tym roku kończy 76 lat.

Z wizyta u obozowiczów był biskup pomocniczy diecezji ełckiej Romuald Kamiński. Z mikrofonem ks. Mirosław Mikulski. Gościa powitano w strojach indiańskich   Z wizyta u obozowiczów był biskup pomocniczy diecezji ełckiej Romuald Kamiński. Z mikrofonem ks. Mirosław Mikulski. Gościa powitano w strojach indiańskich
Archiwum Małgorzaty Kopery
Pierwszy raz na obóz wyjechał też kleryk Wyższego Seminarium Duchownego w Radomiu Wojciech Pawłowski. Prywatnie brat Ewy. Do jego obowiązków należało między innymi głoszenie katechez, organizowanie zajęć sportowych. Miał też przygotowanych kilka zabaw i tańców pielgrzymkowych. Jak mówi, bardzo lubi sport i gdy po przyjeździe na miejsce zobaczył boiska do koszykówki, siatkówki, unihokeja, piłki nożnej i obok piękne jezioro, w którym można się kąpać, już mu się tu wszystko podobało. Młodzież szybko zauważyła, że lubi sport i bywało, że tylko przechodził z boiska na boisko, bo chętnie zapraszano go do swojej drużyny. Po prostu z klerykiem Wojciechem zawsze się wygrywało.

– Codziennie razem z klerykami, którzy byli na obozie, spotykaliśmy się na porannej kawie u szefa szefów, czyli ks. Mikulskiego. Opowiadał nam o swoim kapłaństwie, o wcześniejszych obozach.  Ksiądz podchodzi do wszystkich ludzi z troska i z sercem. Przy wieczornym apelu mobilizował nas wszystkich do codziennego rachunku sumienia – co było dobre, a co złe. Ks. Mirosław Mikulski jest dla nas autorytetem – powiedział kleryk Wojciech.

 

Organizatorzy i opiekunowie grup z naszej diecezji, które uczestniczyły w letnim wypoczynku na obozie w Wygrynach, pragną bardzo podziękować tym, dzięki którym mógł się ten wyjazd odbyć: Małgorzacie Świątek właścicielce firmy „Buffet”, Jarosławowi Krzyżanowskiemu i firmie Krzyżanowscy za przekazaną żywność. Dorocie Banasiak i Adamowi Kozieł z firmy „Brylancik” za ufundowanie nagród sportowych. Państwu Monice i Adamowi Cibor z biura rachunkowego „Plus” za pomoc w sfinansowaniu rejsu po mazurskich jeziorach.

Rejs statkiem po mazurskich jeziorach. Kleryk Wojciech i Małgorzata Kopera (w środku)   Rejs statkiem po mazurskich jeziorach. Kleryk Wojciech i Małgorzata Kopera (w środku)
Archiwum Małgorzaty Kopery