Ośmiolatek sprawcą wypadku

ks. Zbigniew Niemirski

O tym wypadku mówią wszystkie krajowe media. Dzieciak spowodował groźny wypadek, bo kazał mu kierować pijany ojciec. Doskonale znam to skrzyżowanie. Przejeżdżałem je z każdej strony kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy razy.

Ośmiolatek sprawcą wypadku

Nie chcę oceniać spraw oczywistych. Chcę zwrócić uwagę na coś innego. Krzyżówki gielniowskie, bo tak od lat nazywany jest ten drogowy węzeł, łączą dwa dość ruchliwe szlaki: ze wschodu na zachód, a więc z Lublina i Radomia do Opoczna i dalej do Łodzi, i z południa na północ, a więc z Kielc i Końskich do Drzewicy, a dalej do Warszawy. Dwie ważne drogi, choć ta pierwsza to krajowa dwunastka, więc jest ważniejsza. Ale jeśli pojedziemy tą drugą, szczególnie od południa, a więc od Końskich, przy odrobinie nieuwagi i zakładając, że jadący słabo zna ten szlak, owo skrzyżowanie pojawia się wręcz nagle i nieoczekiwanie. Na ostatnich kilkuset metrach droga prowadzi solidnym zjazdem.

Wiem, nic nie usprawiedliwia owej „odrobiny nieuwagi”. Ale historia tego miejsca pokazuje, że właśnie tutaj zdarzyło się wiele wypadków. Scenariusz wciąż ten sam: jadący od Końskich  samochód (na owym zjeździe), mimo że ostrzegają znaki, nie wyhamował przed skrzyżowaniem.

Tym razem było inaczej: ośmiolatek jechał dwunastką, miał pierwszeństwo. Wymusił skręt w kierunku Końskich. Owszem, w żadnym wypadku nie powinien kierować. Absolutnie się z tym zgadzam.

Ale może trzeba dokonać wnikliwej analizy. Kilka miesięcy temu samochód mojego kolegi, który jechał z Lublina do Opoczna, a więc mając pierwszeństwo, „skasował” inny pojazd, który wypadł z drogi od Końskich.

A ja sam, zbierając fotograficzne materiały do relacji o zimowych zagrożeniach, właśnie na gielniowskich krzyżówkach zrobiłem pod koniec stycznia fotografię TIR-a, który wypadł z drogi, lądując w rowie.

I zastanawiam się, co zrobić, by to skrzyżowanie stało się bardziej bezpieczne. Może warto pomyśleć o zamontowaniu tam świateł?