Trybienie to za mało

ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 31.12.2014 11:32

To wyjątkowe rekolekcje. Organizatorzy nie chcą mówić o nich "powołaniowe". Nazywają je rekolekcjami dla pytających o wiarę i drogę życiową.

Uczestnicy zwiedzają pokój papieski Uczestnicy zwiedzają pokój papieski
Przechowywane są tu pamiątki z wizyty Jana Pawła II w Radomiu i poświęcenia gmachu seminarium
ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość

W tym roku przyświecało im hasło: "Po co to wszystko?". Do udziału zachęcał plakat, którego tłem była droga. Na pierwszym planie kontury głowy, a w niej tryby, bo przecież człowiek musi "trybić". Niżej ślady stóp, które prowadzą do serca, bo "trybienie" to zbyt mało.

Po raz 9. rekolekcje organizował ks. Paweł Gogacz, wychowawca i wykładowca filozofii w radomskim Wyższym Seminarium Duchownym. Zapoczątkował je ks. Andrzej Jędrzejewski, kilkanaście lat temu prefekt i wychowawca w seminarium, dziś proboszcz radomskiej parafii pw. św. Stefana. Ks. Jędrzejewski do dziś jest przekonany o owocności tych 3 dni przed sylwestrem, które pozwalają młodym ludziom gruntownie przemyśleć sprawę wyboru drogi życiowej. Stąd każdego roku do seminarium wysyła ministrantów.

Jednym z nich był w tym roku student Stanisław Midzio. - W tych rekolekcjach biorę udział drugi raz. Bardzo odpowiada mi ich atmosfera, której nie doświadcza się zbyt często: wspólna modlitwa samych mężczyzn, śpiew - mówi.

Plakat tegorocznych rekolekcji   Plakat tegorocznych rekolekcji
- Tegoroczne hasło: "Po co to wszystko?" jest pytaniem o sens i osobiste powołanie. Nie chodzi nam o akcję powołaniową, ale o realną pomoc uczestnikom, by odnaleźli swoją drogę i złączyli to, co w nich "trybi" z odpowiedzią serca, a więc całego ja - mówi ks. Gogacz.

A co "zatrybi", to już indywidualna sprawa każdego z uczestników. - Wracam do domu z przekonaniem, że seminarium to raczej miejsce nie dla mnie. Choć były to dni, które bardzo dużo mi dały. Rozmawiałem z alumnami o sprawach wiary i mojej obecności w Kościele. Myślę, że jakoś dojrzałem - mówi jeden z uczestników.

- Przyjeżdżając tutaj, stawiałem sobie pytanie, czy bym się tu odnalazł - mówił pierwszego dnia Dominik Cieślikowski, licealista z Przysuchy. Nie pytamy go o odpowiedzi na koniec, bo to sprawy bardzo osobiste.

Uczestnicy cenią sobie obecność alumnów. W tym roku aż 25 kleryków przerwało swoje świąteczne ferie i stawiło się w seminarium, by pomagać w rekolekcjach. Jednym z nich był Mateusz Czernik, alumn IV roku. - Przyjechałem na te rekolekcje po raz czwarty. Wiem, że uczestnicy szukają prywatnego kontaktu z nami, okazji do rozmowy o wierze, powołaniu. Niektórzy z nich to studenci i nasi rówieśnicy - mówi.

Program rekolekcji opierał się w tym roku na tematach związanych z sakramentami. Były spotkania w grupach, czas na modlitwę wspólną i indywidualną. Uczestnicy, a było ich 34, poznali gmach seminarium i nawiązali nowe znajomości. Bez wątpienia te dni przyniosą owoce w postaci dojrzałych decyzji.