Sutanny, nieloty i stary szmonces

ks. Zbigniew Niemirski

W cieniu gorącej debaty o radomskim lotnisku odbyły się w radomskim seminarium obłóczyny, a więc uroczystość poświęcenia sutann alumnów III roku. Wydarzenia z pozoru odległe, a jednak...

Sutanny, nieloty i stary szmonces

Jakiś czas temu papież Franciszek przypomniał porównanie, że księża są jak samoloty. Każdego dnia na naszym globie tysiące z nich startuje i ląduje, a nikogo to specjalnie nie interesuje. Wystarczy jednak, że jeden z nich spadnie, a zaraz staje się to medialnym tematem i okazją do wielu rozmów i analiz. Coś podobnego dzieje się z księżmi.

Obłóczyny w radomskim seminarium, poza zainteresowaniem diecezjalnych mediów, nie stały się tematem żadnego przekazu. Na uroczystości nie było którejkolwiek z redakcji, poza owymi diecezjalnymi. Nie było żadnego upadku, nie było tematu. A obok tego wydarzenia działa się debata nad lotniskiem. Jako redakcja byliśmy na tej debacie, podobnie jak wcześniej byliśmy na obłóczynach.

Klincz w sprawie radomskiego lotniska przypomina nieco zawirowanie wokół Trybunału Konstytucyjnego. Byłe władze miasta zarzucają obecnym, że czegoś ostatnio zaniechały, a obecne wytykają byłym, że to, co zrobiły, zrobiły w złej kolejności. W efekcie radomski Port Lotniczy stoi. Nie ma ani startów, ani lądowań, choć ponoć znowu Czesi chcą wznowić swoją aktywność. Z dozą sarkazmu można powiedzieć, że wobec terrorystycznych zagrożeń, radomskie lotnisko jest jednym z najbezpieczniejszych w Europie, jeśli nie na świecie.

Wybaczcie, drodzy Państwo, że nie dokonam oceny, bo po prostu nie czuję się kompetentny. Wracam myślą do seminaryjnych obłóczyn. Owi nowo obłóczeni zostali zaproszeni, by, głosząc Ewangelię - znów wracając do lotniczych analogii - latali wysoko i daleko.

Jest w tym jakiś romantyczny projekt, który zapewne zaświtał w głowach chcących w naszym mieście stworzyć port lotniczy: "Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił".

I w tym momencie przypomina mi się stary żydowski szmonces, czyli kawał: Josel założył się o rubla, że w mleczarni zje 25 knedli ze śliwkami. Niestety, przecenił swoje możliwości. Zjadł 20 i skapitulował. Wpatrzony melancholijnie w pozostałe pięć, stwierdził ze smutkiem: "Gdybym wiedział, że tak będzie, te pięć zjadłbym na początku”.

Portowi Lotniczemu życzę, by podpisał jak najkorzystniejsze umowy, które rozwiną nasze lotnisko. Zaś nowo obłóczonym alumnom życzę, by latali wysoko i daleko.