Jak płonąca świeca

Marta Deka
Krystyna Piotrowska ks. Zbigniew Niemirski


|

Gość Radomski 30/2016

publikacja 21.07.2016 00:00

Tym, co wracało we wspomnieniach naszych rozmówców o zmarłym biskupie seniorze naszej diecezji, było otwarcie 
na człowieka, bez względu na to, kim on był.

Wyjeżdżając do Watykanu, abp Zimowski otrzymał obraz przedstawiający radomskie seminarium. Wyjeżdżając do Watykanu, abp Zimowski otrzymał obraz przedstawiający radomskie seminarium.
ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość

W 2009 r., po 7 latach posługi w diecezji radomskiej, bp Zygmunt Zimowski, wówczas podniesiony do godności arcybiskupa, obejmował urząd przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Chorych i Duszpasterstwa Służby Zdrowia. Mówił wtedy o jakimś spełnieniu się tego, co umieścił na swoim obrazku prymicyjnym: „Idę, Panie, aby Ci służyć w cierpiących i ubogich”.


Monety dla ubogich


– Przez prawie 14 lat, jako sekretarz i kapelan abp. Zimowskiego, przyglądałem się realizacji przez niego biskupiego zawołania: „Nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć”. Byłem świadkiem, jak wiernie i z wielkim oddaniem każdego dnia wypełniał to hasło. Zarówno w domu, gdy z wielką radością przygotowywał posiłki i otwierał szeroko drzwi dla każdego człowieka, jak również w pracy, najpierw w Radomiu, a następnie w Watykanie, kiedy przyjmował w swoim gabinecie osoby potrzebujące rozmowy czy wsparcia. Każdego poranka przed wyjściem do biura przygotowywał sobie monety, dodając krótkie: „To dla biednych”. Zawsze ich spotykał, a oni wiedzieli, że otrzymają kilka euro na bułkę czy kawę. Dobroć serca promieniowała z jego słów, gestów czy uczynków. Zrozumienie i miłość do bliźniego obecne były w ojcowskim spojrzeniu i ciepłym uśmiechu. Miał czas dla każdego i nie potrafił odmówić nikomu, bo tak ważny był dla niego drugi człowiek – wspomina ks. Piotr Supierz, sekretarz i osobisty kapelan arcybiskupa.


Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.