Tym, co wracało we wspomnieniach naszych rozmówców o zmarłym biskupie seniorze naszej diecezji, było otwarcie na człowieka, bez względu na to, kim on był.
Wyjeżdżając do Watykanu, abp Zimowski otrzymał obraz przedstawiający radomskie seminarium.
ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość
W 2009 r., po 7 latach posługi w diecezji radomskiej, bp Zygmunt Zimowski, wówczas podniesiony do godności arcybiskupa, obejmował urząd przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Chorych i Duszpasterstwa Służby Zdrowia. Mówił wtedy o jakimś spełnieniu się tego, co umieścił na swoim obrazku prymicyjnym: „Idę, Panie, aby Ci służyć w cierpiących i ubogich”.
Monety dla ubogich
– Przez prawie 14 lat, jako sekretarz i kapelan abp. Zimowskiego, przyglądałem się realizacji przez niego biskupiego zawołania: „Nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć”. Byłem świadkiem, jak wiernie i z wielkim oddaniem każdego dnia wypełniał to hasło. Zarówno w domu, gdy z wielką radością przygotowywał posiłki i otwierał szeroko drzwi dla każdego człowieka, jak również w pracy, najpierw w Radomiu, a następnie w Watykanie, kiedy przyjmował w swoim gabinecie osoby potrzebujące rozmowy czy wsparcia. Każdego poranka przed wyjściem do biura przygotowywał sobie monety, dodając krótkie: „To dla biednych”. Zawsze ich spotykał, a oni wiedzieli, że otrzymają kilka euro na bułkę czy kawę. Dobroć serca promieniowała z jego słów, gestów czy uczynków. Zrozumienie i miłość do bliźniego obecne były w ojcowskim spojrzeniu i ciepłym uśmiechu. Miał czas dla każdego i nie potrafił odmówić nikomu, bo tak ważny był dla niego drugi człowiek – wspomina ks. Piotr Supierz, sekretarz i osobisty kapelan arcybiskupa.
Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.