Smartfony zostawili przy ołtarzu

Marta Deka Marta Deka

publikacja 20.02.2017 15:47

- Zależy nam na młodych. Chcemy im pomóc poznać siebie, by mogli lepiej zrozumieć innych - mówi ks. Grzegorz Lipiec, diecezjalny moderator Ruchu Światło-Życie. Ponad 70 oazowiczów przygotowywało się do podjęcia posługi animatora.

Przez 10 dni rekolekcji uczestnicy stali się grupą prawdziwych przyjaciół Przez 10 dni rekolekcji uczestnicy stali się grupą prawdziwych przyjaciół
Marta Deka /Foto Gość

Rekolekcje połączone z kursami KODA, czyli Kursem Oazowym dla Animatorów, i KAMuzO, czyli Kursem Animatorów Muzycznych Oaz odbyły się w Domu Rekolekcyjnym Ruchu Światło-Życie w Dąbrówce.

Przez 10 dni oazowicze pod kierunkiem s. Anny Baćmagi i ks. Grzegorza Lipca, diecezjalnych moderatorów Ruchu Światło-Życie, ks. Marcina Dąbrowskiego z Papieskiego Stowarzyszenia „Pomoc Kościołowi w Potrzebie” oraz animatorów odkrywali tożsamość i charyzmat ruchu oraz uczyli się, jak być dobrym animatorem. Mieli zajęcia m.in. z Biblii, psychologii, pedagogiki, muzyki.

- Zależy nam na młodych. Chcemy im pomóc podjąć posługę animatora, która nie jest łatwa. Będą się spotykać z dziećmi, młodzieżą, którzy mają swoje historie życiowe. Chcemy pomóc im odnaleźć relacje z Panem Bogiem i z drugim człowiekiem, pomóc im uformować swoją osobowość, dostrzec swoje słabości i zalety. Chcemy im pomóc poznać siebie, by mogli lepiej zrozumieć innych - mówi ks. G. Lipiec.

Oazowicze, oprócz zajęć, mieli też wspólne modlitwy i codziennie uczestniczyli w Mszach św. Podczas jednej z nich swoje telefony komórkowe zostawili przy ołtarzu. Mogli je odebrać następnego dnia. W ten sposób opiekunowie chcieli im uświadomić, że komórka to urządzenie, nad którym można panować. Ma im służyć, a nie odwrotnie.

- Chcą wychodzić ze zniewoleń, np. uzależnień od telefonów komórkowych, ale nie wiedzą jak to zrobić. W swoim środowisku nie otrzymują pomocy. Wielu z nich doświadczyło kryzysu. Chcieli coś zmieć, ale napotkali na opór w swoim środowisku. Na kursie doświadczyli akceptacji. Wielu z nich chce czegoś więcej, głębszej relacji z Panem Bogiem  - mówi s. A. Baćmaga.

Razem z kadrą w kursach w Dąbrówce uczestniczyło 87 osób.

Jedną z animatorek muzycznych była Magdalena Molenda z parafii w Orońsku.

- Chcemy wykształcić nowe kadry, ale głównie uwrażliwić przyszłych animatorów na piękno liturgii. Chcemy pokazać im, że śpiew nie jest kwiatkiem do kożucha, ale jest bardzo ważny i by to przekazywali innym - mówi.

W KAMuzO uczestniczyli m.in. Katarzyna Bis i Krzysztof Stysiek z Radomia, Anna Kołodziejczyk z Kraśnicy i Karolina Wakuła z Wierzbicy. W swoich parafiach grają i śpiewają.

Katarzyna trafiła do oazy, bo szukała wspólnoty, która pomogłaby jej zbliżyć się do Boga.

- Najtrudniej jest samemu odkryć prawdy o Jezusie, a wspólnota pomaga w odkryciu Jego działania. Bóg daje mi siłę, zawsze mnie umacniał - zapewnia.

Krzysztof podkreśla, że w oazie ważne jest spotkanie ze słowem Bożym.

- Tu odkrywamy Boży plan dla nas. To pomaga w podejmowaniu ważnych decyzji i umacnia. Podczas wakacyjnych oaz możemy umocnić swoją wiarę, ale też przygotować się do całego roku, kiedy jesteśmy świadkami i pomagamy naszym kolegom znaleźć drogę do Chrystusa - mówi.

Anna jest w oazie, bo rodzice pokazali jej, jaką ta wspólnota daje radość i odwagę do działania. Jej rodzice Monika i Jarosław są parą diecezjalną w Domowym Kościele.

- Kiedy patrzyłam na rodziców, że dzięki oazie są radośni, mają w sobie dużo Bożej miłości i miłości do drugiego człowieka, to chciałam być jak oni. Ruch Światło-Życie pomaga w pokonywaniu problemów. Mój brat jest animatorem muzycznym - mówi.

Karolina przyznaje, że oaza otworzyła ją na innych ludzi, by dzielić się z nimi i dawać im to dobro, którego została nauczona w domu. Na kursie dowiedziała się, jak być dla dzieci i dorosłych światłem w dążeniu do integracji z Bogiem na Eucharystii. - Chcę uświadomić im, że śpiew nie jest tylko po to, by nie było ciszy na Mszy św., ale przez śpiew też się modlimy - przyznaje.

Karolina Włodarczyk z parafii w Zakrzewie posługiwała jako animatorka na KODA.

- To praca z oazowiczami, którzy za chwilę mają stanąć po drugiej stronie - będą formować młodych, by rozbudzać w nich żywą wiarę i relacje z Jezusem. Zależy też nam, by przygotować ich do tej posługi od strony pedagogicznej, psychologicznej, znajomości Pisma Świętego, metod prowadzenia spotkań w grupach, po to, by ich warsztat był jak najbardziej bogaty. Duży nacisk kładziemy na relacje z Bogiem, na osobiste spotkanie z Nim w słowie Bożym - tłumaczy.

W KODA brali udział m.in. Weronika Kasprzyk ze Starachowic i Michał Blinowski z Radomia.

Weronika przyjechała do Dąbrówki, bo bardzo chciała być animatorką.

- Tak, jak ktoś kiedyś mnie poprowadził przez tę drogę, ja też chcę innych prowadzić. Oazę wybrałam ze względu na wspólnotę. Nie mogłam odnaleźć się w swojej wierze. Miałam wrażenie, że wynika ona bardziej z tradycji, niż z zaangażowania duchowego. Oaza pokazała mi, że wiara to nie tylko indywidualność, ale przede wszystkim wspólnota, pomaganie sobie, chęć do działania, otwartość, spontaniczność - mówi.

Michał na początku nie chciał być w oazie.

- Ważniejszy był dla mnie komputer. Oaza zmieniła mnie zupełnie. Czuję się innym człowiekiem. Ten ruch zmienia serca. Czyni je gotowymi do służby drugiemu człowiekowi, i tego, by nie bać się głosić słowa Bożego. KODA przygotowuje mnie do tego, by formować innych i przybliżać im Boga - mówi.

Oazowicze z moderatorami i animatorami   Oazowicze z moderatorami i animatorami
Marta Deka /Foto Gość