Ekstremalnie i cicho

ks. Zbigniew Niemirski ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 08.04.2017 10:30

Około 700 osób wzięło udział w Drodze Krzyżowej, która wiodła z Radomia do sanktuarium Matki Pięknej Miłości w Skrzyńsku.

Drewniane krzyże przygotowane przez uczestników to znak rozpoznawczy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej Drewniane krzyże przygotowane przez uczestników to znak rozpoznawczy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej
ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość

- Mam do omówienia z Panem Bogiem kilka ważnych spraw. Ta noc będzie doskonałą okazją - mówi Mateusz Bębenek z Chlewisk. Na Ekstremalną Drogę Krzyżową wybierał się już w ubiegłym roku, ale się nie udało. Teraz już wszystko zostało dopięte i idzie. O EDK Monika Fert, radomianka, dowiedziała się od Mateusza. Idzie jeszcze ich kilkoro znajomych. - Tak, mamy do omówienia ważne sprawy z Panem Bogiem, każdy swoje prywatne i ważne - dopowiada Monika.

Wielu z uczestników przygotowało krzyże, które zabierają w drogę. Do pokonania różne trasy. Najkrótsza 32 km, najdłuższa 48. 14 stacji z przygotowanymi rozważaniami, a wędrówka w milczeniu.

Mateusz Dusiński, alumn III roku, szedł w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej po raz drugi. - Szło nas 5 kleryków z naszego seminarium. Ja wybrałem trasę czarną, 46 km. Była 2 km krótsza od czerwonej, ale chyba bardziej wymagająca, bo sporo błota. Po 20 km przyszedł kryzys, ale gdy doszło się do 12 stacji, śmierci Pana Jezusa na krzyżu, to już zaciska się zęby i idzie. Dużą pomocą były także przygotowane rozważania, sporo świadectw, w tym ludzi, którzy szli już w tej drodze. No i Matka Boża. „Idź do Niej” - te słowa zachęty małej dziewczynki, które na wyjście przypomniał ks. Krzysztof Ćwiek, proboszcz katedry, dodawały sił i czuło się opiekę Matki - mówi. Pytany, czy warto ruszyć w tę drogę, mówi, że tak, ale trzeba się trochę przygotować, mierzyć siły na zamiary. - Warto też wybrać się z kimś, kto już szedł w EDK - dodaje.