Znaleźli kwiat paproci

Krystyna Piotrowska Krystyna Piotrowska

publikacja 25.06.2017 09:24

Była zabawa przy ognisku, tańce, wicie i puszczanie wianków, potańcówka, wystawa bryczek i dorożek, warsztaty plastyczne dla dzieci i przysmaki regionalnej kuchni.

W ten wieczór wianek był ważnym rekwizytem W ten wieczór wianek był ważnym rekwizytem
Krystyna Piotrowska /Foto Gość

Muzeum Wsi Radomskiej tradycyjnie już zaprosiło na sobótki. Goście nie zawiedli, a pogoda była bardzo łaskawa. W programie znalazło się widowisko inspirowane słowiańskim świętem Kupalnocką, była zabawa przy ognisku, tańce, wicie i puszczanie wianków, potańcówka, wystawa bryczek i dorożek, warsztaty plastyczne dla dzieci i przysmaki regionalnej kuchni. Kuchnia rzeczywiście kusiła smakowitymi zapachami. Można było skosztować pierogów, zupy zacierkowej, pyz z mięsem, kapusty z grochem, porki i racuchów smażonych na oczach kupujących. Te przysmaki przygotowały panie z zespołu ludowego Zaborowianki z gminy Orońsko.

- Bardzo się cieszę, że tak wielu mieszkańców Radomia odpowiedziało na nasze zaproszenie i są z nami. Towarzyszą nam dziś koła gospodyń wiejskich oraz zespoły pieśni i tańca. Możemy zobaczyć obrzędy sobótkowe. Pokazujemy coś, co odchodzi w zapomnienie. Jest też konkurs na poszukiwanie kwiatu paproci. Nikt nie wie, jak ten kwiat wygląda, ale my go zaprojektowaliśmy, zrobiliśmy i kilkanaście takich kwiatów ukryliśmy w różnych miejscach. Dla naszych gości, jak się okazuje, nie było to bardzo trudne zadanie, bo pierwsze kwiaty odnaleziono już pół godziny po rozpoczęciu imprezy. Oczywiście znalazcy otrzymują nagrody. Bardzo nas cieszy, że do naszego muzeum przychodzą dzieci, one też zgłosiły się do konkursu na poszukiwanie kwiatu paproci. Mam nadzieję, że te dzieci, gdy dorosną, będą nas odwiedzać, ale też zainteresują się naszą polską tradycją, kulturą i naszymi zwyczajami - powiedziała Ilona Jaroszek, dyrektor MWR.

Jedne z pierwszych kwiatów znalazły dzieci Zosia i Maksymilian. Kwiat Zosi był w pawilonie dydaktycznym, a Maksymiliana koło stodoły ze Skaryszewa. W dość nietypowym miejscu, bo… za wiejskim wychodkiem ukryty był kolejny kwiat. Tu szczęśliwym znalazcą okazała się Beata Bajek.

W taki wieczór ważnym rekwizytem jest wianek. Na specjalnie przygotowanych stołach leżało wszystko to, co do jego zrobienia jest potrzebne. Efekty prac można było zobaczyć, bo wianki dumnie panie nosiły na głowach. Można było zrobić też bardziej trwały wianek z kolorowego papieru.

Ze sceny pod dębem słychać było przygrywające do tańca kapele, a „dechy” nie pustoszały. Ludowe tańce i oberki tańczył, jak kto potrafił. Bawiono się do północy.

Ilona Jaroszek i panie z zespołu ludowego Zaborowianki   Ilona Jaroszek i panie z zespołu ludowego Zaborowianki
Krystyna Piotrowska /Foto Gość

A taka informacja o tym, co też działo się kiedyś w najkrótszą noc w roku, umieszczona jest na stronie internetowej Muzeum Wsi Radomskiej: „Noc Kupały”, zwana też „Kupalnocką”, „Sobótką”, to jedna z najdawniejszych uroczystości obchodzonych w czasie przesilenia letniego na obszarach zamieszkiwanych przez ludy słowiańskie. „Kupalnocka” obchodzona jest w najkrótszą noc w roku, czyli najczęściej z 21 na 22 czerwca. Jest to święto ognia, wody, urodzaju, płodności i miłości. „Dzień Kupały”  najdłuższy w roku, „Noc Kupały” - najkrótsza, były jednym ciągiem wesela, śpiewu, skoków i obrzędów. Współcześnie Sobótki zwane „Nocą Świętojańską” obchodzone są wigilię dnia św. Jana, czyli 23 czerwca. Obrzęd Sobótek, związany był głównie z dwoma żywiołami: wodą i ogniem. Spotkania - zabawy odbywały się zwykle w ustronnym miejscu nad wodą, wokół ogniska. Nadrzędnym celem magicznych zabiegów stosowanych tej nocy było wypędzenie demonów wodnych z pól uprawnych. Służyć miał temu żywioł wrogi wszystkim istotom akwatycznym - ogień.

Wodę traktowano w tym czasie z wielką ostrożnością. Aby jej nie niepokoić, obowiązywał powszechny zakaz kąpieli trwający do dnia św. Jana.

Wierzono również, że zioła zebrane w tę niezwykłą, świętojańską noc mają moc odstraszania demonów, czarownic i innych złych mocy. Zbierano więc np. łopian, bylicę, piołun, miętę, dziurawiec i następnie w formie wianków lub snopków przerzucano je przez ogień i chwytano. W ten sposób „uświęcone”, wtykano kolejno w strzechy, okna i płoty dla zabezpieczenia domostw przed piorunami, chorobami i wszelkimi nieszczęściami.

Uświęcanie i oczyszczanie wody mogło odbywać się przez rzucanie do wody głowni z sobótkowego ognia, albo przez poświęcone w tym ogniu i puszczane na wodę wianki. Wróżby matrymonialne wysnuwane za ich pomocą byłyby rzeczą późniejszą i mniej znaczącą.

Tajemniczości nocy świętojańskiej dodaje kwiat paproci, który jak głosi legenda, jest w stanie temu, który by go odnalazł, dać moc, bogactwo, szczęście oraz umiejętność wszystkowidzenia. Aby go zdobyć trzeba było być człowiekiem bardzo odważnym i szlachetnym. Może dlatego, jak do tej pory, nikt kwiatu nie odnalazł.

Obrzęd sobótkowy słynął niegdyś z rozpusty, jakiej oddawała się młodzież zgromadzona wokół ognisk. Te, tak surowo zakazywane przez Kościół szaleńcze zabawy podczas nocy świętojańskiej, miały na celu, jak wszystkie rytualne orgie, pobudzenie płodności ludzi i przyrody. Kończył się okres długiego, wiosennego świętowania. Rozpoczynająca się pełnia lata oznaczała okres wymagający wytężonej pracy związanej ze żniwami.