Wiele przeżyli, wiele się dokonało

Krystyna Piotrowska Krystyna Piotrowska

publikacja 23.06.2018 23:23

Maturę zdawali 50 lat temu V LO im. W. Syrokomli. Spotkali się nie tylko po to, by wspominać.

Uczestnicy jubileuszowego spotkania. W pierwszym rzędzie czwarta od lewej Danuta Medyńska. Jerzy Kutkowski drugi od prawej Uczestnicy jubileuszowego spotkania. W pierwszym rzędzie czwarta od lewej Danuta Medyńska. Jerzy Kutkowski drugi od prawej
Krystyna Piotrowska /Foto Gość

Gospodarzem spotkania był ks. prał. Wojciech Szary, dyrektor Diecezjalnego Studium Organistowskiego w Radomiu. Zanim wszyscy usiedli do stołu, by wspominać i dzielić się wrażeniami, w kaplicy uczestniczyli w Mszy św., sprawowanej przez ks. Szarego. Rozpoczynając Eucharystię kapłan powiedział: - 50 lat od matury to szmat czasu. Bardzo się cieszę, że dziś jest wśród nas nasza pani profesor Danuta Medyńska. To dla nas wielki zaszczyt, że możemy ją dziś gościć, razem przeżywać Eucharystię i prosić Pana Boga o długie życie w dobrym zdrowiu, i w opiece Jego, jak i Najświętszej Maryi Panny. Proponuję, żeby dzisiaj intencję mszalną ofiarować przede wszystkim za siebie samych, bo to ważne, aby Panu Bogu się polecać, za nasze rodziny, ale przede wszystkim prosimy Pana Boga w 50. rocznicę naszej matury za naszych nauczycieli - tych którzy żyją i tych, którzy już odeszli. Niech żyjącym Pan Bóg da swoje łaski, a zmarłych przyjmie do swego Królestwa.

W homilii ks. Szary nawiązał do konfliktu pokoleń, który istnieje niemal od zarania dziejów. - Mamy swoje lata. W czasie naszego życia wiele przeżyliśmy, wiele się dokonało. Mamy dużo doświadczeń i możemy z perspektywy lat spojrzeć, co było dobre, a co złe. Może dlatego funkcjonuje w życiu społeczeństwa tak zwany konflikt pokoleń. Inaczej patrzą młodzi, a inaczej starzy, bo ci mają bagaż doświadczeń, a młodzież jest trochę krótkowzroczna. Nie powinniśmy się gorszyć, że w Starym Testamencie było tak wiele zła. Dlaczego? Dlatego, że dziś jest tak samo. Świat się w zasadzie nie zmienia, ludzie są tacy sami. Potrzeba więc pewnego stałego azymutu, którym dla ludzi wierzących jest sam Pan - przypominał.

Radości z zaproszenia na to jubileuszowe spotkanie nie kryła pani D. Medyńska. - Bardzo mi miło, że jeden z najstarszych moich roczników zaprosił mnie na swoje 50-lecie matury. Pierwszym rocznikiem, jaki uczyłam, był rocznik bp. Adama Odzimka. Następnym - rocznik ks. Wojciecha Szarego. To miło, że moi wychowankowie, których bardzo sobie cenię i bardzo szanuję, pamiętali o mnie i mnie zaprosili. Rozpoznajemy się wzajemnie, przypominamy sobie chwile te żartobliwe i te poważne, bo mamy tyle ścieżek przedeptanych razem. Tyle chwil pięknych powraca we wspomnieniach, które w pobliżu tegorocznego jubileuszu szkoły - 70 lat - są szczególnie ważne i cieszę się, że wstępem do tych obchodów jest to spotkanie u ks. Wojciecha - powiedziała.

 To tablo ma 50 lat   To tablo ma 50 lat
Archiwum J. Kutkowskiego

A tak swoje wspomnienia spisał i podzielił się nimi uczestnik spotkania Jerzy Kutkowski, artysta fotografik: „Mieszkałem na Zamłyniu, w 1957 poszedłem do szkoły podstawowej nr 29, wtedy Władysława Broniewskiego, przy ul. Ceglanej. To był także pierwszy rok tej nowej szkoły, jeszcze nie do końca urządzonej. Po podstawówce w1964 r. za radą rodziców wybrałem najbliższe Liceum Ogólnokształcące im. Wł. Syrokomli przy Kieleckiej. Pięć minut piechotą. Pamiętam egzamin wstępny, komisję za stołem nakrytym zielonym suknem, na którym stały misy wypełnione dorodnymi truskawkami i czereśniami. Tę szkołę wybrała również moja koleżanka z podstawówki Iwona Rajkowska i kilka innych osób, które nie przeszły egzaminu. Trafiłem do tej samej klasy co Iwona, klasy 8 B ( wtedy liczono klasy w liceach jako kontynuację 8-11). Byliśmy w jednej klasie 11 lat. Spotkaliśmy się 48 lat po maturze. Od kilku lat dzięki uprzejmości naszego kolegi z klasy ks. Wojtka Szarego spotykamy się u niego w gronie koleżanek i kolegów z klasy. Wojciech jest dyrektorem Diecezjalnego Studium Organistowskiego w Radomiu. Najpierw jest Msza św., którą On sprawuje za zmarłych naszych nauczycieli, koleżanki i kolegów i nas żyjących, potem spotkanie sentymentalne. Niestety na 50-leciu matury Iwony nie będzie. Zatrzymała ją w domu ważna rodzinna uroczystość. Prowadzi ciągle firmę projektową z branży budowlanej w Warszawie. W stolicy mieszka także Hieronim Włodarczyk - dyplomata, który pracował na placówkach w Kanadzie i Norwegii. Ciągle pracuje MSZ. To on zainicjował te nasze spotkania. Prawie wszyscy ukończyli studia wyższe. Większość absolwentów mieszka ciągle w Radomiu, część po pracy, gdzieś w Polsce na emeryturę powróciła do rodzinnego miasta. Przekrój zawodowy jest bardzo zróżnicowany, jest właścicielka piekarni, inżynierowie, nauczyciele, ekonomiści, właścicielka apteki, lekarka stomatolog, prawnicy, dyrektor szpitala, plastyk i chemicy. Wielką radość sprawiła nam pani profesor Danuta Medyńska, która uczyła nas języka polskiego. Potwierdziła udział w naszym jubileuszu. Pamiętam egzamin maturalny z polskiego. W przeddzień zamiast się uczyć, przeglądać lektury, oglądałem telewizję. Wybierałem się na architekturę, zainteresował mnie program poświęcony budowanemu Centrum Zdrowia Dziecka. Bardzo wiele się dowiedziałem. Następnego dnia, na egzaminie, wśród tematów do wyboru był temat: Napisz przemówienie na otwarcie Centrum Zdrowia Dziecka. Byłem jedynym, który to wybrał. Po egzaminie Pani Profesor gratulowała mi tak głębokiej wiedzy w tym temacie i dostałem piątkę (szóstek wtedy nie było). Jak widać i z telewizji można czasem mieć pożytek. Na architekturę wprawdzie się nie dostałem z powodu oblania egzaminu z fizyki, ale miłość do książek mi pozostała i na dzień dzisiejszy przyczyniłem się w mniejszy lub większy sposób do powstania 96 publikacji. Nasi nauczyciele byli wspaniali i niezapomniani. Stanisław Kowalik od matematyki, którego po latach odkryłem na starej fotografii jako przedwojennego piłkarza, on przekonywał, że znakomitym zajęciem jest malowanie szyldów, bo na to zawsze jest zapotrzebowanie. Miał rację, przekonałem się o tym osobiście. Wszystkim znany Alfons Wicherek, wuefista, o którym po latach dowiedzieliśmy się, że był kapitanem wojska na zachodzie. Prowadził szkołę wojskowych kierowców, człowiek o specyficznym poczuciu humoru, spotykałem go w wakacje, w lesie koło Jastrzębiej Góry. Pani Jadwiga Pawłowska od geografii, ale też pierwsza wychowawczyni, to ona uczyła, że nie wypada jeść lodów idąc ulicą, do dziś wiem co to lapille i morena boczna. Pani Helena Ciszewska od angielskiego, poliglotka, uczyła nas także rysować koty, po latach spotykałem ją w Klubie Inteligencji Katolickiej. Pani Zofia Grochecka zmuszona przez życie by uczyć rosyjskiego, dopiero po latach mogliśmy się dowiedzieć się, że jej męża zabito w Katyniu. Bardzo mało wiedzieliśmy o swych nauczycielach w szkole, może czasy nie były przyjazne zwierzeniom. Czas biegnie i już wielu rzeczy się nie dowiemy. Spotkania po latach, po tylu latach, zawsze są okazją, by tę wiedzę poszerzyć. Stąd wielka nasza radość z przyjęcia zaproszenia przez panią profesor Danutę Medyńską”.