Pątnicy z Rosji dziękują

Marta Deka Marta Deka

publikacja 14.08.2018 22:04

Tworzyli odrębną grupę. Ich koordynatorem był franciszkanin br. Adam Nowak, który pochodzi z parafii Kraśnica.

Czasem musieli pokonać kilka tysięcy kilometrów, by pielgrzymować na Jasną Górę Czasem musieli pokonać kilka tysięcy kilometrów, by pielgrzymować na Jasną Górę
Marta Deka /Foto Gość

Brat Adam pracuje teraz w Petersburgu. - O zorganizowaniu grupy pielgrzymkowej myśleliśmy już 3 lata temu, ale ze względów finansowych nie mogliśmy tego zrobić. Po trzech latach to dojrzało. O tworzącej się grupie informowaliśmy przez internet. W rosyjskich kościołach rozwieszone były plakaty - mówi.

By wspomóc finansowo pielgrzymów, franciszkanin ze swoim współbratem przyjechali do Kraśnicy. W tamtejszej parafialnej świątyni i w kościele św. Bartłomieja w Opocznie głosili kazania i zbierali datki. - Chcę podziękować dobrodziejom z diecezji radomskiej. Ks. Jacek Bajon, proboszcz w Kraśnicy, i ks. kan. Jan Serszyński, proboszcz opoczyńskiej kolegiaty, wraz z parafianami otworzyli przed nami swoje serca. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim ludziom, ponieważ bez ich pomocy nie zorganizowalibyśmy tej pielgrzymki - mówi franciszkanin.

Pątnicy z Rosji, w sumie 53 osoby, szli w pielgrzymce akademickiej z Warszawy. Tworzyli odrębną, biało-błękitną, rosyjską grupę.

- Większość z nich do Częstochowy idzie po raz pierwszy. Pielgrzymuje się bardzo dobrze. Oczywiście, odczuwa się zmęczenie, ale nie widać żadnego zniechęcenia, nie słychać narzekań, za to jest wielka radość. Za spotkanych ludzi dziękujemy Panu Bogu. Polacy przyjmują nas gościnnie, serdecznie, szczodrze. Nie ma osoby wśród pątników, która by tego nie zauważyła i nie była głęboko wdzięczna. Dziękujemy rodzinie br. Adama. Część jej idzie z nami. Przyjmowali nas i przed pielgrzymką. Dają przepiękne świadectwo polskiej rodziny, bardzo otwartej i bardzo gościnnej - mówi o. Mikołaj Dubinin, kierownik grupy.

Franciszkanie swoje placówki mają w Petersburgu i Moskwie, ale w grupie biało-błękitnej szli pielgrzymi z całej Rosji. - Z pielgrzymami z Moskwy czy Petersburga próbowaliśmy zrobić jakieś spotkania. Pomagał nam internet, a wspierał nas Duch Święty. Większość ludzi nie znała się, ale naszym marzeniem było, żeby grupa odzwierciedlała nasz - może niewielki, ale odradzający się - Kościół katolicki w Rosji. Cieszymy się, że jest reprezentacja od Kaliningradu aż do Błagowieszczeńska, czyli od zachodnich enklaw do dalekiego wschodu Rosji - opowiada o. Mikołaj.

Do Częstochowy zmierzali zakonnicy, ksiądz, kleryk i 9 sióstr zakonnych. - To nie jest przypadkowe. Zapraszaliśmy siostry, żeby uczestniczyły w pielgrzymce, żebyśmy się razem modlili o nasz Kościół, o nowe powołania, o nowe nawrócenia - tłumaczy o. Dubinin.

Dominikanka s. Tatiana posługuje w Błagowieszczeńsku, który leży na samej granicy z Chinami. - Tam pracujemy w dwóch parafiach. Z o. Mikołajem i br. Adamem znam się od dawna. Przy którymś spotkaniu powiedzieli o takim pomyśle. Mnie się to od razu spodobało, bo sama kiedyś wielokrotnie pielgrzymowałam pieszo z Gdańska do Częstochowy. W naszej grupie tylko pojedyncze osoby mają doświadczenie pielgrzymowania. Inni wszystkiego się muszą uczyć. Nie spodziewali się, że to jest aż taki trud. Ale może dzięki temu bardziej poznają siebie. Wyrzeczenia i trud uczą pokory - mówi dominikanka.

Siostra Tatiana w tym roku obchodzi 25. rocznicę ślubów zakonnych. Jak mówi, życie w zakonie też jest związane z pielgrzymowaniem. Dlatego na pątniczym szlaku dziękowała za dar powołania. - Modlę się też za Kościół w Rosji i o powołania zakonne. To jest bardzo ważne. Kiedyś my wyjedziemy z tego kraju, zestarzejemy się, umrzemy. Potrzebne będą nasze następczynie - wyjaśnia.

Najstarszą pątniczką była pani Maria. Ma 76 lat. Jej dziadek i babcia mieszkali w Polsce. Jej mama i ona urodziły się na Ukrainie. Od 24 lat pani Maria mieszka w Krasnojarsku. - Bardzo chciałam pojechać na pielgrzymkę do Polski. Pragnęłam pójść do Matki Bożej. Proszę Ojca Niebieskiego i Matkę Boską o nawrócenie moich dzieci. Dopóki nie poszły do szkoły, rozmawiały po polsku i chodziły do kościoła. Miałam nadzieję, że kiedy podrosną, zrozumieją i wrócą do wiary. Może teraz Bóg się zmiłuje i da im tę łaskę - tłumaczy pani Maria.