Jak on będzie święty, mogę odejść

Krystyna Piotrowska

|

Gość Radomski 39/2018

publikacja 27.09.2018 00:00

– W moim życiu wszystko działo się nadzwyczajnie – mówi Zofia Sztachelska „Zośka”, dla której 2 października 1944 r. oznaczał zakończenie największego militarnego zrywu w okupowanej przez Niemców Europie – powstania warszawskiego.

Zofia Sztachelska „Zośka”. Zofia Sztachelska „Zośka”.
Krystyna Piotrowska /Foto Gość

Po 63 dniach powstańczej nierównej walki zganiano ludzi i przepędzano z Warszawy. Pani Zofia nosiła mundur i razem z powstańcami miała jechać do obozu. Wtedy ktoś dał jej starą kapotę, pod którą włożyła poduszkę, na głowie zawiązała chustę jak wieśniaczka. W przebraniu ciężarnej kobiety odnalazła rodziców i z nimi, innym transportem, trafiła na wieś, której nazwa już uleciała pani Zofii z pamięci. Wie, że było to gdzieś za Starachowicami.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.