Wspomnienie o kard. Zenonie Grocholewskim

ks. Zbigniew Niemirski ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 27.07.2020 12:42

- Ten ścisły umysł potrafił finezyjnie zejść z wysokości swojego naukowego piedestału do zwykłych, codziennych spraw - podkreśla ks. inf. Stanisław Pindera, budowniczy kościoła MB Nieustającej Pomocy w Starachowicach i gmachu Wyższego Seminarium Duchownego w Radomiu, przyjaciel zmarłego kardynała.

Ks. inf. Stanisław Pindera (z lewej) z kard. Zenonem Grocholewskim podczas pobytu w Ciechocinku. Ks. inf. Stanisław Pindera (z lewej) z kard. Zenonem Grocholewskim podczas pobytu w Ciechocinku.
Archiwum ks. St. Pindery

Ewangelista Marek, podobnie jak Mateusz - kiedy piszą o Janie Chrzcicielu - dodają że „Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy” (Mk 1,5). Przez ostatnie 20 lat byłem świadkiem, jak liczne tłumy ciągnęły na spotkanie ks. kard. Zenona - Janowego Ucznia z przełomu Tysiącleci, w krainie, której nazwę zwykło wywodzić się od starej wsi Ciechocin.

Nadszarpnięte mozolną pracą zdrowie domagało się swoich praw  i na ostatnie 20 lat znaleźliśmy zdrowotną przystań w klinice pw. św. Jana Pawła II w Ciechocinku, zarządzaną przez charyzmatycznego prezesa, pana Wiktora wraz z całym profesjonalnym zespołem medyczno-terapeutycznym. Niepowtarzalny urok Ciechocinka, a zwłaszcza Kliniki pod Tężniami im. św. Jana Pawła II i panująca w niej iście rodzinna atmosfera, urzekła go bez reszty. Coroczny, a niekiedy częstszy - przyjazd ks. kardynała do Ciechocinka ożywiał i dynamizował społeczność lokalną, elektryzował wielu ludzi z całej Polski, którzy z różnych stron ciągnęli do polskiego kardynała z Watykanu, wielkiego Polaka i ambasadora polskości w świecie, aby go zobaczyć z bliska, zwierzyć się ze swoich kłopotów, poprosić o błogosławieństwo, uścisnąć dłoń czy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.

Ileż razy podziwialiśmy wielką erudycję ks. kardynała, doskonałą pamięć i nie mającą sobie równych empatię. Ten ścisły umysł potrafił finezyjnie zejść z wysokości swojego naukowego piedestału do zwykłych, codziennych spraw.

Nigdy nie zapomnę spotkania mleczarzy z całej Polski, na które to spotkanie został zaproszony, aby celebrować Eucharystię (to był I Światowy Dzień Mleka w Ostrowii Maz.). Kiedy tam jechał, z właściwym sobie humorem powiedział: „Co ja do tych mleczarzy powiem? Co ma mleko wspólnego z moją pracą, z funkcją przeze mnie sprawowaną w Kościele, Prefektem Kongregacji Wychowania Katolickiego. Jest to instytucja przypominająca Ministerstwa Edukacji i Szkolnictwa Wyższe­go w strukturach państwowych”. A jak z tego wybrnął? Rozpoczął tak: „Właściwie moja edukacja życiowa, jak to normalnie bywa, rozpoczęła się od mleka. Najpierw nauczyłem się pić mleko z piersi matki. To było ogromnie ważne w wymiarze mojego życia. Urodziłem się w czasie wojny. Podczas ucieczki, w obcym domu, byłem chory, a nie było żadnej pomocy lekarskiej i nikt mi nie dawał szans przeżycia. A więc to mleko matki było także jedynym lekarstwem. Z tym karmieniem mlekiem była złączona jej gorąca modlitwa do Boga, bym przeżył. Potem nauczyłem się pić mleko za pomocą butelki i smoczka. Dostarczały je pasące się w okolicy drogie krówki. Następnie piłem mleko już z kubka”. To się nazywa nawiązaniem kontaktu ze słuchaczami!


Więcej w wydaniu papierowym "Gościa Radomskiego AVE" nr 31 na 2 sierpnia.

Koncelebra pod przewodnictwem kard. Zenona Grocholewskiego. Z lewej ks. Stanisław Pindera, z prawej ks. prof. Wojciech Górlaski.   Koncelebra pod przewodnictwem kard. Zenona Grocholewskiego. Z lewej ks. Stanisław Pindera, z prawej ks. prof. Wojciech Górlaski.
Archiwum ks. St. Pindery