Radomskie Planty mają 100 lat

ks. Zbigniew Niemirski ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 26.05.2023 15:52

Z tej okazji została przygotowana wystawa, którą do końca lipca można oglądać na osiedlu w centrum miasta, na wysokości ul. J. Osterwy.

Radomskie Planty mają 100 lat Osiedle i dziś imponuje swoim architektonicznym pięknem. ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość

Ekspozycja została przygotowana z inicjatywy radnych Dawida Ruszczyka i Wioletty Kotkowskiej przez Muzeum im. Jacka Malczewskiego, które także obchodzi 100. rocznicę postania. Autorem jest wicedyrektor placówki Adam Duszyk. W przygotowaniu skorzystano z prac historyków i regionalistów Elżbiety Maj i Wojciecha Kalinowskiego. Na wystawie zaprezentowanych jest ok. 100 fotografii, pocztówek i dokumentów pokazujących, jak powstało i zmieniało się osiedle. Jego historia rozpoczęła się od decyzji o ulokowaniu na terenach dawnego folwarku "Mariackie" Państwowej Wytwórni Broni. Budowa ruszyła w 1923 roku. Wraz z nią, z myślą o pracownikach, rozpoczęto budowę osiedla mieszkaniowego z infrastrukturą: ulicami, łaźnią, przychodnią, parkiem, szkołą, przedszkolem, żłobkiem, kasynem pracowniczym z salą kinowo-teatralną oraz stadionem.

- Osiedle Planty w Radomiu jest miejscem wyjątkowym, z czego jako radomianie nie zdajemy sobie do końca sprawy. Było i jest jednym z najlepiej i najpiękniej zaprojektowanych osiedli mieszkaniowych w Polsce. Było osiedlem robotniczym. W 1923 r. rozpoczęła się budowa tego osiedla według projektu Adolfa Buraczewskiego. Był to absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu, który zaprojektował przepiękne osiedle w stylu polskiego neorenesansu i neobaroku. Potężne gmachy, najwyższe w tamtym czasie. Robotnicy w żadnym z polskich miast, nawet w Warszawie, nie mieszkali w tak luksusowych warunkach. Było to ponad 500 mieszkań, każde ponad 50 m kw. Mieszkania były wyposażone w sieć elektryczną, gazową, kanalizacyjną, wodociągową. Czegoś takiego nie było wówczas w skali naszego kraju. Kolejne tego typu obiekty w Radomiu pojawią się dopiero w 1938 roku. Mało tego, pracownik Fabryki Broni w dwudziestoleciu międzywojennym, który spacerował ulicami Radomia, a spotykali go inni mieszkańcy, słyszał o sobie z przekąsem: "fabryczny idzie". Mówiono o tym z nutą pewnej zazdrości, ponieważ praca w radomskiej Fabryce Broni była czymś nobilitującym. Robotnicy mieszkali w takich samych warunkach, w jakich mieszkali dyrektorzy i inżynierowie. O mieszkanie trzeba było dbać. Co dwa lata pojawiała się specjalna ekipa z fabryki, która takie mieszkanie odnawiała, odmalowywała. Jeżeli ktoś o takie mieszkanie nie dbał, był eksmitowany z mieszkania, ale też był zwalniany z pracy. To uczyło poszanowania dla wspólnego dobra. Władze komunistyczne po II wojnie światowej w swojej propagandzie przygotowywały mnóstwo filmów, materiałów, w których pokazywały, w jak fatalnych warunkach żyli robotnicy przed 1939 r., a jaka świetlana przyszłość czekała na nich na nowo budowanych komunistycznych osiedlach. Patrząc na radomskie Planty, widać, że to była absolutna nieprawda - mówi A. Duszyk.