Dni życia, dni śmierci

Marta Deka

|

Gość Radomski 04/2024

publikacja 25.01.2024 00:00

W początkach dwudziestolecia międzywojennego stanowili około 30 proc. mieszkańców miasta. Pod koniec 1948 roku było ich już tylko 30.

	Monika Krajewska (z lewej) i Ilona Pulnar-Duszyk na otwarciu wystawy. Monika Krajewska (z lewej) i Ilona Pulnar-Duszyk na otwarciu wystawy.
Marta Deka /Foto Gość

Do końca kwietnia w Muzeum im. Jacka Malczewskiego można zwiedzać wystawę „Płonące. Wycinanki Moniki Krajewskiej w dni życia, dni śmierci wpisane. Wystawa w hołdzie ludności żydowskiej Radomia”. Na cykl składa się 31 prac, w których artystka nawiązuje do obiektów związanych z kultem synagogalnym i przenosi je na tradycyjną żydowską technikę papierowej wycinanki, pieczołowicie odtwarzając symbolikę i ornamentykę sztuki żydowskiej z Europy Środkowo-Wschodniej.

– Nie można powiedzieć, że to są same wycinanki, ponieważ to są głównie kolaże zrobione z wycinanek, fotografii, czasami techniki frotażu, która polega na przyciskaniu kartki i odrysowywaniu tego, co się znajduje na wypukłościach. Cykl opisuje ulotne wrażenia, czasami fragmenty wspomnień, modlitw. Prace prezentują niejednokrotnie fragmenty macew czy tego, co na nich zostało wyrzeźbione – wyjaśnia Ilona Pulnar-Duszyk, kuratorka wystawy z ramienia Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu.

Prace artystki zostały uzupełnione eksponatami ze zbiorów muzeum oraz ze zbiorów Tomasza Staniszewskiego. Są to m.in. przedmioty kultu religijnego, świeczniki chanukowe, kubki kiduszowe, fragmenty Tory. W centralnej części wystawy jest fotografia ołtarza, który znajduje się w synagodze we Włodawie. Przed nią prezentowana jest najlepiej zachowana Tora i suknia Tory. – Jest też tzw. skarb żydowski wykopany podczas badań archeologicznych. Nie został poddany konserwacji, żeby widać było, w jakim stanie znajdowały się te przedmioty po ich wykopaniu. Robią przejmujące wrażenie, ponieważ to są wszystkie kosztowności, które umieścił jakiś człowiek podczas ucieczki z Radomia, żeby ewentualnie do nich wrócić. Zostały odkopane dopiero w 2005 roku – mówi I. Pulnar-Duszyk.

Wystawę uzupełnia film prezentujący dzieje radomskich Żydów podczas II wojny światowej i relacje świadków tych wydarzeń. Na planszach zaprezentowana jest historia Żydów radomskich. Mówił o niej podczas otwarcia Adam Duszyk, wicedyrektor muzeum. Można przypuszczać, że pierwsi osadnicy żydowscy pojawili się w Radomiu około roku 1350. Brak jest źródeł wskazujących na konkretną datę, ale lokalna tradycja wskazuje na czasy Kazimierza Wielkiego. W początkach dwudziestolecia międzywojennego Żydzi stanowili około 30 proc. ludności Radomia. Ich prześladowania rozpoczęły się od pierwszych godzin po zajęciu miasta przez oddziały niemieckie. Wiosną 1945 roku w Radomiu przebywało 400 osób narodowości żydowskiej, a jesienią 1948 już tylko 30.

Monika Krajewska od lat przywraca pamięć o tradycyjnej sztuce żydowskiej. Zaczynała od fotografowania cmentarzy. Wśród wielu dziedzin sztuki poznała też żydowską wycinankę. – Wycinankę żydowską robię od wielu lat. Zaczynałam od dawnej ludowej wycinanki, która kwitła m.in. w Europie Wschodniej. To była sztuka religijna, pełna wersetów z różnych źródeł – i z Tory, i z komentarzy. Była wykonywana przez zwykłych ludzi. Te wycinanki były ozdobne, malowane. Myślałam, że będę robić w tym duchu, a potem zaczęłam iść w swoją stronę. Większość tekstów w moich wycinankach pochodzi z Tory i z liturgii. Po swojemu łączę je z symbolami – mówi M. Krajewska.

Prezentowany na wystawie cykl powstał pod wpływem losów żydowskich, historii pogromów, ucieczek. Aby wprowadzić refleksję nad stratą i zniszczeniem, artystka swoją pracę poddaje destrukcji: rozrywa po wycięciu fragmenty prac, przypala końce kartek. Jako tła stosuje barwiony papier, na który wprowadza motyw ognia, popiołów i zgliszczy. W przedstawienia włącza cytaty z tekstów religijnych lub klasyki literatury żydowskiej, w których pojawiają się odniesienia do płomieni i zniszczenia, jak również do nadziei na ocalenie.

– Wykonywałam te wycinanki precyzyjnie, potem żeby odtworzyć historię, darłam je, podpalałam, plamiłam i w takim stanie naklejałam na tło, które też często ma dramatyczny wyraz. Starałam się też przez zestawienie wersetów wydobyć tragedię i gorycz losów. Np. użyłam wersetu, w którym jest mowa o tym, żeby nas Wszechmocny ocalił od ognia, miecza, zarazy, głodu, ale sama wycinanka jest podpalona, porwana. Przez to mówi o tym, że tego losu się często nie dało uniknąć – wyjaśnia M. Krajewska.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.