Nie wierzę w przypadki

Marta Deka

|

Gość Radomski 06/2024

publikacja 08.02.2024 00:00

W swojej posłudze od początku przyjął postawę, by być, ale nie narzucać się, szanować czyjąś wolność i przekonania. Ten brak nacisku przynosi efekty.

Każdego 28. dnia miesiąca wystawiane są relikwie św. Szarbela. Każdego 28. dnia miesiąca wystawiane są relikwie św. Szarbela.
Marta Deka /Foto Gość

Wtym roku minie 18 lat, odkąd przyjął święcenia kapłańskie. W Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu ks. Krzysztof Andaś posługę kapelana pełni trzeci rok. Wcześniej był wikariuszem w kilku parafiach. – Teraz moje główne zadanie to jest posługa wśród chorych. Ona polega przede wszystkim na tym, żeby z tymi ludźmi być. Niektórzy myślą, że kapelan jest potrzebny tylko wtedy, gdy ktoś odchodzi z tego świata, bo udziela sakramentu namaszczenia chorych, rozgrzesza, modli się. Jednak jest to codzienna obecność w szpitalu, odwiedzanie oddziałów, rozmowa z pacjentami, bardzo często też z rodzinami tych osób, i współpraca z personelem – mówi ks. Krzysztof.

Tęsknię

Codziennie w kaplicy szpitalnej jest modlitwa różańcowa, wystawienie Najświętszego Sakramentu i Msza św. – od poniedziałku do piątku o 15.00, w soboty i niedziele o 11.00. – Cieszy, że dużo ludzi tego potrzebuje.Potrzebują też mojej obecności i rozmowy. Nie wszyscy są przygotowani na to, żeby przyjmować Pana Jezusa za każdym razem, kiedy jestem wśród nich. Często potrzebują rozmowy. Najważniejsze jest to, że jest taka potrzeba, żeby ksiądz kapelan w szpitalu był, żeby ci ludzie mogli się do niego zwrócić nie tylko w sytuacji trudnej, dramatycznej, bo czymś takim na pewno jest choroba, ale czasami są też prośby o rozmowy niezwiązane ze sprawami zdrowotnymi – przyznaje ks. Andaś.

Jak podkreśla, pełniąc posługę w szpitalu, wiele się nauczył, przede wszystkim pokory i cierpliwości. – Dla mnie jest to proces nieustannego nawracania samego siebie. Czasami czuję się zawstydzony wiarą tych ludzi, którzy mają świadomość ogromnego cierpienia i tak naprawdę zbliżającego się końca życia. Mimo to potrafią się cieszyć. Mówią czasami, że są wdzięczni Panu Bogu za cierpienie, bo dzięki niemu Pan Bóg dokonał cudu w rodzinie, która była pokłócona, oddalona od siebie i na nowo Pan Bóg ją zjednoczył. Czasem tak sobie myślę, że człowiek narzeka na drobnostki, bo nie chce się czegoś zrobić, rano wstać, a w ludziach cierpiących widzę tyle radości, nadziei, wiary, która mnie, jako księdzu, daje siłę. Gdy mnie nie ma dłużej w szpitalu ze względu na prowadzone rekolekcje czy urlop, to tak po ludzku tęsknię, brakuje mi tych ludzi, tego środowiska i atmosfery szpitala – przyznaje ks. Andaś.

– Stałem się bardziej pokorny, cierpliwy i obowiązkowy. Wiem, że jak pełnię tę posługę i mam dyżur, to muszę być do dyspozycji, bo praca kapelana nie polega tylko na tym, że idę do pracy na 8.00 i pracuję do 16.00 – dodaje.

Kiedy ks. Andaś pełni dyżur, jest do dyspozycji przez 24 godziny, bo przecież nawet w nocy zdarzają się sytuacje, że ktoś potrzebuje posługi kapelana. – To na pewno zmienia. Nauczyłem się większej wyrozumiałości. W czasie spowiedzi inaczej patrzę na ludzkie słabości. Czasami ludzie przystępują do niej po wielu latach. One mnie nauczyły, by nikogo nie zniechęcać, nikogo też na siłę do niczego nie zmuszać, ale przede wszystkim, żeby oni czuli, że jestem, że mogą na mnie liczyć. I to mnie cieszy, bo czuję się potrzebny w tym miejscu – mówi kapłan.

Radości i troski

Trudne bywają rozmowy z bliskimi chorych. Czasem nie potrafią sobie wytłumaczyć, dlaczego to cierpienie spotkało ważną dla nich osobę. – Jest wiele buntu, może czasami pretensji do Pana Boga. To najtrudniej w racjonalny, spokojny sposób wytłumaczyć, pomóc, podnieść na duchu. Drugą taką rzeczą, obok której człowiek nie przechodzi obojętnie, jest cierpienie dzieci. Czasem zdarzają się prośby o chrzest, gdy dziecko rodzi się za wcześnie albo z poważną wadą. To są sytuacje bardzo trudne, które muszę przemodlić, by się od nich uwolnić. Gdybym to trzymał w sobie, to by bardzo przeszkadzało nie tylko w pracy, ale i w życiu – wyjaśnia ks. Krzysztof.

Trudne sytuacje, które dotykają kapelana, to gdy ktoś do ostatniej chwili nie chce się pojednać z Panem Bogiem. – Czasem nie wiem, jak postąpić, gdy odwiedzam pacjenta, który jest już bardzo słaby. Rozmawiam z nim, proponuję sakrament chorych. On to odrzuca. Za jakiś czas jest telefon. Rodzina prosi o sakrament, bo ta osoba jest umierająca. Praca w szpitalu nauczyła mnie jednej rzeczy. Nie oceniam nikogo, tylko w takim przypadku udzielam warunkowego rozgrzeszenia, sakramentu chorych i modlę się cicho: „Panie Boże, Ty sobie na pewno z tym poradzisz” – mówi ks. Andaś.

Na szpitalnych oddziałach przebywają osoby różnych wyznań, też ateiści, którzy nie zawsze akceptują księdza. – Czasami zdarzają się niemiłe komentarze. Może wtedy robi się przykro, bo idziemy do chorych, żeby im służyć, a spotykamy się z odrzuceniem – mówi ks. Andaś.

Zdarzają się też sytuacje, gdy ktoś po wielu latach się przekonuje, że warto z księdzem porozmawiać i poszukać dla siebie pomocy. Na jednym z oddziałów pacjent przebywał dość długo. Lekceważył księdza. – Dwóch panów w tej sali przyjmowało Komunię Świętą, modliło się ze mną, a on, gdy mnie zobaczył, to się odwracał. Pewnego razu, kiedy wychodziłem, zapytał, czy może ze mną porozmawiać. Powiedział, że chciałby się wyspowiadać. Nie był ponad 40 lat u spowiedzi i nie wie, jak się przygotować. Powiedziałem mu, jak to zrobić. W czasie spowiedzi opowiedział mi całe swoje życie, płacząc przy tym. Po udzieleniu rozgrzeszenia, zauważyłem radość i ulgę na jego twarzy. Zapytałem, dlaczego po takim czasie mnie poprosił o spowiedź i rozmowę. Odpowiedział, że przychodząc na oddział, nigdy się nie narzucałem, nie chciałem go na siłę nawracać, do niczego go nie zmuszałem. Byłem uśmiechnięty, życzyłem mu wszystkiego dobrego. I to go przekonało. W swojej posłudze od początku przyjąłem taką postawę: być, ale nie narzucać się, szanować czyjąś wolność i przekonania. Ten brak nacisku przynosi efekty. Ludzie przekonują się, że może warto spróbować. Było wiele takich sytuacji – opowiada ks. Andaś.

Wielokrotnie kapelan był świadkiem, jak mówi, cudownego działania Pana Boga. Czasem myślimy, że nie jesteśmy w stanie pomóc choremu. Lekarze zachęcają rodzinę, by poprosili księdza, bo to jego ostatnie chwile. – Okazuje się, że Pan Bóg ma inne plany. Kiedy udzielę sakramentu namaszczenia chorych, ta osoba dochodzi do zdrowia. Takich sytuacji doświadczyłem wiele. Niektóre z nich mnie zaskakują. Nie wierzę w przypadki. Zawsze mówię, że wszystko, co jest, dzieje się po coś. Tylko musimy nauczyć się wyciągać z tego wnioski – mówi ks. Andaś i wspomina jednego z pacjentów. – Gdy przywieźli go do szpitala, był agresywny i bardzo chory. Po skończonym dyżurze wróciłem do domu, za 2 godz. było wezwanie na OIOM. Okazało się, że ten pacjent jest na granicy życia i śmierci. Przy łóżku stała żona, przepraszała mnie za jego zachowanie. Powiedziała, że mąż jest człowiekiem wierzącym, ale bardzo daleko od Kościoła i od Pana Boga. Poprosiła, żebym z nią się pomodlił i udzielił mężowi sakramentu namaszczenia chorych. Powiedziała, że ma nadzieję, że Pan Bóg się zlituje i będzie mu łatwiej odejść z tego świata. Odpowiedziałem jej, by nie oceniać, a Pan Bóg sobie poradzi. Pomodliliśmy się, udzieliłem sakramentu chorych, wróciłem domu. Gdy ponownie byłem w szpitalu, pacjent siedział na łóżku. Poprosił, bym podszedł. Powtórzył mi rozmowę, którą prowadziłem z jego żoną. Powiedział mi wprost, że nie obiecuje ani Panu Bogu, ani mnie, ani żonie i sobie, że zmieni swoje życie, ale Pan Bóg dał mu szansę, której postara się nie zmarnować – opowiada ks. Andaś.

– Budująca jest współpraca z personelem. Dzwonią pielęgniarki, lekarze, mówiąc, że ktoś jest w ciężkim stanie i czy mógłbym przyjechać. To ważne, że lekarz, który dba o zdrowie pacjenta, pamięta też, że bardzo ważne jest duchowe przygotowanie na moment odejścia – stwierdza.

Dodaje sił

Od października zeszłego roku w kaplicy szpitalnej znajdują się relikwie św. Szarbela. – Ten święty stał mi się bardzo bliski. Odkąd ludzie dowiedzieli się, że mamy w szpitalu jego relikwie, wielu z nich przychodzi na nasze nabożeństwa. To są nie tyko pacjenci czy pracownicy, ale też mieszkańcy Radomia i okolic – mówi ks. Andaś.

Specjalne nabożeństwo odprawiane jest każdego 28. dnia miesiąca. Od poniedziałku do piątku nabożeństwo jest o 14.30. Potem Msza św., w sobotę, niedzielę lub inną uroczystość o 10.30. – Na koniec Mszy św. udzielamy błogosławieństwa olejem św. Szarbela. Staramy się szerzyć jego kult w szpitalu. Przed wprowadzeniem relikwii do kaplicy odwiedziliśmy wszystkich pacjentów, każdy otrzymał obrazek, informację o nim, bo rzeczywiście jest to patron od spraw trudnych, beznadziejnych, a szczególnie orędownik chorych i cierpiących. Miałem sygnały od osób, które skorzystały z błogosławieństwa olejem św. Szarbela, modliły się, uczestniczyły w nabożeństwach ku jego czci, że on zadziałał, a one zauważyły, że szybciej wracają do zdrowia – przyznaje ks. Andaś.

11 lutego przypada Światowy Dzień Chorego. – W naszym szpitalu odwiedzamy wszystkich pacjentów. Sprawowana jest Msza św., na zakończenie której pacjenci mogą przyjąć sakrament namaszczenia chorych. Warto podkreślić, że nie ma czegoś takiego jak ostatnie namaszczenie. To jest sakrament chorych, który każdy może w swoim życiu przyjmować wielokrotnie. On ma służyć, jeśli taka jest wola Pana Boga, nie tylko uzdrowieniu fizycznemu, ale też uzyskaniu siły duchowej, której osoby cierpiące czy chore potrzebują w trudnym doświadczeniu. Chodzi o to, żeby Pan Bóg dał łaskę nadziei, cierpliwości, spokoju, bo to jest w chorobie potrzebne – podkreśla ks. Andaś.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.