I z kimże tak ów "bohater" walczył pięć lat po wojnie? Z chłopami i milicjantami, z listonoszami i robotnikami. Bo to byli "zdrajcy" jako że zdrajcami byli wszyscy którzy chcieli normalnie żyć i pracować, wszyscy którzy odbudowywali zniszczony kraj. "Bohaterami" za to byli ci co go niszczyli (jakby zniszczeń było mało). Pięknie byśmy dziś wyglądali gdyby wszyscy postępowali tak jak ów "bohater" - Palestyna, Afganistan czy Kongo byłyby w porównaniu z nami Szwajcarią.

To że katolicki ksiądz i katolicki tygodnik propaguje prymitywną wizję "patriotyzmu" specjalnie mnie nie dziwi. Ale fakt że honoruje się bandziora każe się poważnie zastanowić nad stanem świadomości Polaków i przyszłością tego kraju.