Nie zastanowił się Ksiądz nad tym, gdzie obecnie "chrześcijańsko" są Niemcy z tą ich katechezą (nie znam Bawarii, ale myślę, że trudno byłoby mi w znanym mi npBerlinie czy Kolonii spotkać tysiąc rdzennych Niemców wyznających całość wiary katolickiej), a gdzie jest pod względem wiary Polska z naszą (także moją) radykalną krytyką katechezy w szkołach? Może to właśnie szkolna katechizacja jest jednym z powodów Zachodniej sekularyzacji i postchrześcijaństwa? Pytam zupełnie poważnie, licząc na Księdza odpowiedź.
Ja postawiłem dość wyraźną tezę (tak mi się wydawało): gdyby w Niemczech nie było powszechnie chwalonej przez wierzących i niewierzących szkolnej katechezy (jaką opisał Ksiądz), lecz tak "grillowana" (czyli po polsku: krytycznie przyjmowana) marginalna katecheza, z konieczności dublowana przez duszpasterstwo parafialne, w Niemczech pod względem wiary byłoby jak obecnie w Polsce: daleko od ideału, ale z 10-20% głęboko wierzących chrześcijan należących do Kościoła katolickiego.
Krótko mówiąc: w Niemczech jest tak tragiczna sytuacja pod względem wiary katolickiej, że nie potrafię sobie wyobrazić, jaka sytuacja mogłaby być jeszcze gorsza - "gdyby nie było katechezy w szkołach". Wydaje mi się, że mogłoby być tylko lepiej.
1. W Niemczech jest problem finansowego uzależnienia Kościoła od państwa, którego źródłem nie jest katecheza w szkole; być może niemiecka mentalność. 2. Granice wyobraźni to kwestia subiektywna.
A zatem przesuń moje granice wyobraźni ;) i opowiedz, co - Twoim zdaniem - może się jeszcze gorszego zdarzyć wśród niemieckich katolików niż obecna sytuacja?
Do KJ. Nie zamierzałem w żaden sposób pokazywać rozwiązań niemieckich, jako obowiązujące dla nas. Chodziło mi tylko o to, że jeśli tam - w zlaicyzowanym społeczeństwie nie neguje się obecności religii w przestrzeni szkolnej, to czemu u nas istnieją takie opory. Serdecznie pozdrawiam. Szczęść Boże
a na jakiej zasadzie byłoby to "rugowaniem"? To umieszczanie symboli jakieś religii jest jej uprzywilejowaniem "na skali od -1 do 1, gdzie promowanie konkretnej religii to wartość 1, neutralność to wartość 0, nie -1." Cytat z http://gosc.pl/komentarze/pokaz/848103
Chodziłem na katechezę: i do kościoła, i uczyłem jej się w szkole. Poza zatrudnieniem katechetów (świeckich i księży) w szkolnictwie nie widzę istotniejszych korzyści. Mało tego, katecheza w szkole pozbawiona została w istotnym stopniu duchowego wymiaru.
I ja uczęszczałem na katechezę w obu formach i zdecydowanie wolałem, gdy była ona wpisana w plan lekcji, gdy nie musiałem biegać w "okienkach", czy spieszyć się by zdążyć do salki, albo do szkoły. Odrobina ucywilizowania, a różnica spora - dla dziecka, które chciało na katechezę uczęszczać i z niej czerpać dobro.
Gościu z 12.22: nie wiem, jak było w Twojej diecezji, ale u mnie katechezy przy parafii odbywały się popołudniami, około 16-tej. Więc o żadnym pośpiechu czy "okienkach" nie było mowy. Raz w tygodniu godzina po południu w salce, do której miałem nie więcej niż 10 minut (do szkoły 4 minuty).
Nie wszystkie dzieci mieszkają "10 minut" od salki katechetycznej. Sporo musi dojechać, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach i okolicach. Nie jest to łatwe, czasami niemożliwe, zwłaszcza już "około 16-tej". Nie rzucajcie ludziom kłód pod nogi i narzucajcie (znowu) ciężarów, których sami palcem nie dotykacie.
Naprawdę są w Polsce kościoły parafialne bardziej odległe niż szkoła podstawowa? Mieszkam w dużym mieście, więc może na wsiach jest inaczej, choć jak myślę o mojej rodzinie z wiosek, to kościół jest zazwyczaj bliżej niż szkoła. Nie widzę zresztą powodu, by katechezy nie mogły odbywać się w Kościele w niedziele (protestanckie "szkółki niedzielne") lub w sobotę. Problem rozwiązany, czy nadal widzisz "kłody pod nogami"?
Rozwiązany? Gminna parafia, Msze św. niedzielne, jeden ksiądz, kilkanaście klas... udręka dla księdza, dzieci i rodziców - oto Wasze rozwiązywanie problemów... w imię czego chcecie tak ludzi męczyć? W imię pojęcia religijności jako obowiązku kilkugodzinnego klęczenia na grochu?
Dla mnie katecheza w szkole nie została pozbawiona duchowego wymiaru, a wręcz przeciwnie: publicznie, wszyscy uczniowie, którzy chciel, mogli odmawić modlitwę w szkole, którą zaczynali jeszcze w PRLu. To było symboliczne, w pewnym sensie egzorcyzmujące budynek i samą instytucję szkoły w powojennej Polsce.
primo w Peerelu nie było "rozdziału" bo był Urząd ds Wyznań i jeszcze w MSW Departament ds. Wyznań - a gdzie są takie urzędy tam nie ma rozdziału i vice versa (a że "władza ludowa" nazywała to "rozdziałem" powinno być ostrzeżeniem że to kłamstwo, a kłamstw nie powielać) secundo - niby czemu to co w Niemczech ma być normą (pośrednictwo państwa w ściąganiu od wiernych opłat na Kościół też w Polsce wprowadzić?). A czemu normą nie może coś innego, jak np. USA?
Oj wydaje mi się, że te gromadne wymarsze wszystkich uczniów do kościoła na Mszę świętą nie były wyłącznie wyrazem głębokiej wiary niemieckiej młodzieży, ale raczej kwestią wychowania, tzw. pruskiego drylu. Jeśli w tej szkole był taki zwyczaj, że chodziło się do kościoła na rozpoczęcie, czy zakończenie roku szkolnego, to wszyscy szli do kościoła - bo taki panował tam zwyczaj i niemiecki porządek nie przewidywał rezygnacji z wizyty w kościele. Bardzo ciekawe, czy nadal uczniowie tej szkoły grupowo chodzą do kościoła, czy już nie chodzą, albo co gorsze teraz chodzą do meczetu?
Interesuje mnie czy w tej niemieckiej szkole uczniowie nadal gromadnie chodzą do kościoła na różne uroczystości i czy ich udział jest podyktowany głęboką wiarą, czy wynika z tzw. pruskiego drylu i dostosowania się do panujących zwyczajów? Bo może jest tak, że równie ochoczo szkoła uczestniczy w innych uroczystościach, niereligijnych, gdyż taki jest tam obyczaj i znany wszystkim specyficzny niemiecki porządek nie dopuszcza do wyłamania się z owych praktyk , tym bardziej jeśli są kultywowane od wielu lat?
wystarczyłoby aby rodzice razem wychowywali dzieci w jednym miejscu( czyli nie musieli wyjeżdżać, nie musieli być samotnymi rodzicami, itp)w duchu wiary w której sami żyją i nie byłoby problemu z katechezą, byłaby ona uzupełnieniem tego czym żyje rodzina
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
ks. Zbigniew NiemirskiDODANE 31.08.2017AKTUALIZACJA 01.09.2017
Krótko mówiąc: w Niemczech jest tak tragiczna sytuacja pod względem wiary katolickiej, że nie potrafię sobie wyobrazić, jaka sytuacja mogłaby być jeszcze gorsza - "gdyby nie było katechezy w szkołach". Wydaje mi się, że mogłoby być tylko lepiej.
Nie widzę zresztą powodu, by katechezy nie mogły odbywać się w Kościele w niedziele (protestanckie "szkółki niedzielne") lub w sobotę. Problem rozwiązany, czy nadal widzisz "kłody pod nogami"?
secundo - niby czemu to co w Niemczech ma być normą (pośrednictwo państwa w ściąganiu od wiernych opłat na Kościół też w Polsce wprowadzić?).
A czemu normą nie może coś innego, jak np. USA?
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.