Epatowani sensacyjnymi wieściami, powątpiewamy o wiarygodności Pisma Świętego. Tak na wszelki wypadek. Ale jednak pytamy, czy to prawda.
W ostatnich dniach prof. Karen L. King z Harvardu rzekomo ogłosiła dowód, że Jezus miał żonę, a w jednym z liceów naszej diecezji praktykant, student poważanego uniwersytetu, na lekcji języka polskiego ogłaszał, że apokryfy to księgi zakazane przez Kościół.
No i mój telefon zadzwonił, a w nim usłyszałem owe: czy to prawda?
Prof. King jest badaczem historii starożytnego chrześcijaństwa, a szczególnie gnozy i gnostycyzmu, które były kompleksem heterodoksyjnych doktryn niezgodnych z nauczaniem Kościoła. Ich rozkwit nastąpił w II, a szczególnie w III w. Ów papirus, o którym wiemy tylko tyle, że pochodzi z IV w., jest więc jeszcze późniejszym dokumentem. Nie wiemy o nim prawie nic więcej. Nawet jeśli jest autentyczny, tak mniemam, może być pismem powstałym w gronie jednej z owych grup. IV w. to zbyt duży dystans czasowy, by taki dokument traktować jako tekst źródłowy. Tymczasem w jednym z tabloidów napisano, że te "osiem wersów w języku koptyjskim to zapis słów Jezusa sporządzonych przez jego uczniów”. Mój Boże, toż apostołowie musieliby żyć ponad trzysta lat! No i ów język koptyjski – to język, którego używali Egipcjanie! Uczniowie Jezusa zaś, wszyscy bez wyjątku Żydzi, posługiwali się językiem aramejskim, a jakaś ich część znała grekę. Po cóż nagle mieliby pisać po koptyjsku? Zresztą nie sądzę, by któryś z nich znał ten język. Jeśli słyszę, że to tekst koptyjski, jest to dla mnie wskazówka, że to prawdopodobnie tekst gnostycki, bo w Egipcie gnoza i gnostycyzm kwitły tak bardzo, że właśnie tam zachowało się wiele dokumentów powstałych w tym nurcie.
A tak tytułem dopowiedzenia... Sama prof. Karen mówi, że to odkrycie nie jest dowodem, że Jezus był żonaty. Dlaczego? Fachowcy zaznaczają bowiem, że w tekście mowa jest o Kościele, a ten może być nazywany tam metaforycznie oblubienicą/żoną Jezusa.
No i te „nieszczęsne” apokryfy. Ten „zakazany” zbiór, który posiadam w moim księgozbiorze, kupiłem sobie w radomskiej księgarni na ul. Żeromskiego, a nie kserowałem go potajemnie w lochach Watykanu. To kilka tomów starożytnych dokumentów, które nie zostały zakazane, ale nie znalazły się w Nowym Testamencie. Dlaczego? Najpierw dlatego, że wszystkie bez wyjątku powstały później niż Księgi biblijne. Potem dlatego, że w przeciwieństwie do Biblii nie znalazły popularności w całym Kościele. A po trzecie, w pierwotnym Kościele (i tak jest do dziś) nie były czytane w czasie liturgii. Apokryfy to obszerna literatura religijna tworzona od II do IX w. To z apokryfów, bo Biblia o tym milczy, wiemy na przykład, że rodzice Matki Bożej mieli na imię Anna i Joachim.
Przez długie wieki nie było dogmatycznego wykazu Ksiąg biblijnych. Kościół jako lud Boży czytał pisma religijne, rozróżniając między Księgami Biblii a inną literaturą. Oficjalny wykaz Ksiąg biblijnych, tak zwany kanon biblijny, został ogłoszony na Soborze Trydenckim w 1546 r. Potwierdzał starożytną wiarę Kościoła. Wskazał na pisma, które są Biblią, nie sporządzając żadnej listy ksiąg zakazanych.