Wchodząc we wrześniu 1939 r. do Radomia, hitlerowcy zajęli miejskie archiwum i tam rozpoczęli ważną dla nich kwerendę dokumentów.
Można by rzec, że szukali osób, które należy objąć szczególną inwigilacją, jeśli wręcz nie od razu aresztować. Tymczasem sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Jakiś czas temu słuchałem o tym wykładu w radomskiej bibliotece i też byłem zdumiony.
Okupanci szukali w aktach spraw i osób, które już zmarły. Ale szukali przekonani, że znaleziska pozwolą im na bardziej skuteczne kontrolowanie podbitego miasta, kraju i narodu. Pod „lupę” poszukiwaczy trafiły akta z okresu zaborów. A pytanie odnośnie do akt brzmiało: które grupy społeczne sprawiały największy kłopot władzom carskim w dystrykcie radomskim. Innymi słowy, kto najmocniej opierał się rusyfikacji, wynarodowieniu i był oparciem dla Polaków w dziele utrzymania świadomości narodowej i budzenia walki o niepodległość. Hitlerowcy znaleźli odpowiedź bardzo szybko: był to Kościół i była to szkoła.
Czyż więc może dziwić, że przedstawiciele Kościoła i szkoły stali się pierwszymi, wobec których rozpętano szał wrogości? Już u początku okupacji hitlerowcy przeprowadzili akcję aresztowań wśród nauczycieli i księży. Wielu z nich trafiło do obozów koncentracyjnych. Przykładem może być młody wikariusz z Iłży ks. Piotr Jaroszek, który niemal całą okupację przeżył jako więzień obozu koncentracyjnego w Dachau, a do kraju wrócił dopiero w 1946 r. Dodajmy do tego tych, którzy stamtąd nie wrócili. Są wśród nich nasi błogosławieni księża, męczennicy II wojny światowej.
A szkoły? Po zajęciu ziem polskich Niemcy wyrazili w październiku 1939 r. zgodę, aby w Radomiu prowadzić naukę w niemal dwudziestu szkołach powszechnych, a w listopadzie zezwolili na działalność szkół średnich, choć tylko w klasach żeńskich. Jednocześnie wydali zakaz nauczania geografii i historii Polski. Wszystko zmieniło się wraz z początkiem drugiego półrocza. Zimą 1940 r. roku wszystkie szkoły średnie zostały zamknięte. W obliczu tego wynaradawiania i planu barbaryzacji narodu rozpoczęło się dzieło tajnych kompletów, za które zapłaciło życiem i wielu nauczycieli, i uczniów. Pisałem o tym w 10. numerze "AVE Gościa Radomskiego" w 2010 r. (http://gosc.pl/files/old/gosc.pl/zalaczniki/2010/03/14/1268553400/1268553422.pdf).
I tak to teraz w obliczu Narodowego Święta Niepodległości wracam do tamtej okupacyjnej kwerendy. Gdyby podobną przeprowadzić w aktach z okresu PRL-u? Kogo tam znaleźliby ci, których dziś na różne sposoby uwiera słowo niepodległość? W kogo wymierzyć ostrze agresji i przy czym szczególnie „eksperymentować”? Mają Państwo podobne skojarzenia?