Czy to prawda, że tylko ks. Lemański bierze udział w uroczystościach upamiętniających Żydów?
To taki przeciwny model: On jeden sprawiedliwy, reszta zamknięta w kastowej niechęci i antysemickich uprzedzeniach. Czy jednak...?
W minionych miesiącach dwukrotnie odsłaniana była tablica upamiętniająca wywózkę Żydów z Opoczna i okolic w czasie likwidacji getta przez hitlerowców. Byłem tam za każdym razem. Ale mój udział ktoś mógłby nazwać bardziej dziennikarskim. Mimo to przyjechałem tam jako ksiądz z katolickiego tygodnika i pisałem potem o tym. Modliłem się z innymi. A jeśli to za mało, to chcę dopowiedzieć rzecz bardziej ważną niż moja obecność: byli tam księża z parafii św. Bartłomieja, a dziekan opoczyński, ks. Jan Serszyński święcił ten monument. Na przemian śpiewano psalmy – po hebrajsku i po polsku. Była żydowska modlitwa za zmarłych i wspólna rozmowa.
Minęło już nieco czasu, gdy zostałem poproszony o pomoc w czytaniu hebrajskich tekstów na macewach z radomskiego żydowskiego cmentarza. Dostałem potem list, który sobie bardzo cenię: podziękowanie za tę pracę od radomskich Żydów mieszkających dziś w Izraelu. Gdy później otwierano odnowiony cmentarz, stronę katolicką reprezentował bp Stefan Siczek. I tam były wspólne modlitwy, teksty Biblii śpiewane po hebrajsku i po polsku. Byłem też na tym cmentarzu, gdy otwierany był monument upamiętniający ofiary holocaustu.
Sądzę, że w każdej diecezji znaleźlibyśmy wiele takich przykładów. Skąd więc to założenie o tej niby wyjątkowej obecności ks. Lemańskiego przy nieobecności innych? Z niewiedzy, niechęci, a może z chęci... świadomego jątrzenia i nieustannego wprowadzania w błąd?