Fakt, że historycy z IPN przygotowując wystawę, postanowili oprzeć się na dokumentach ukraińskich, jest absolutną nowością spojrzenia. I co ciekawe, efekt badawczy jest ten sam: zbrodnie na Wołyniu i w Galicji były skutkiem antypolskiej akcji OUN i UPA Bandery.
- Jak mówi
O wystawie opowiadał dr Mariusz Zajączkowski, autor scenariusza
Ks. Zbigniew Niemirski /GN
tytuł: "Polacy - Ukraińcy 1943-45. Antypolska akcja OUN i UPA Bandery; rzeź wołyńsko-galicyjska w dokumentach ukraińskich", wystawa dotyczy najbardziej krwawego okresu w konflikcie polsko-ukraińskim w latach 40. ubiegłego wieku, z którym nierozłącznie wiąże się tak zwana antypolska akcja przeprowadzona przez frakcję banderowską organizacji ukraińskich nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię, najpierw na Wołyniu, a potem w Galicji Wschodniej oraz na południowo-wschodnich obszarach dzisiejszych ziem polskich. Z tymi wydarzeniami wiąże się także wywołany w dużym stopniu przez antypolską akcję polski odwet, odwet polskiego podziemia i polskich samoobron. W wyniku tych wydarzeń po stronie polskiej zginęło, jak się szacuje, do 100 tys. osób, w większości cywilów, po stronie ukraińskiej w wyniku odwetu zginęło do kilkunastu tys. osób, też w większości cywilów - mówił w czasie otwarcia wystawy przygotowanej przez lubelski IPN dr Mariusz Zajączkowski, autor jej scenariusza.
Prof. Grzegorz Motyka przygotował wykład pt. "Zbrodnia wołyńsko-galicyjska 1943-1945"
Ks. Zbigniew Niemirski /GN
Historyk, mówiąc o nowości jej koncepcji - oparciu się przede wszystkim na dokumentach ukraińskich - podkreślił fakt, że także w ich świetle odpowiedzialność za wywołanie i przeprowadzenie akcji ponoszą ukraińskie oddziały OUN i UPA Bandery. - Jest to o tyle ważne, że w kręgach niektórych historyków ukraińskich próbowano inicjatorów akcji szukać wśród bulbowców. Tymczasem dokumenty pokazują, że ci ukraińscy partyzanci dowodzeni przez Tarasa Bulbę-Borowcia odcinali się od mordowania bezbronnych cywilów – mówił dr Zajączkowski.
Wystawa ukazuje też mało dotąd znanych bohaterów, jak choćby por. Lecha Ładę "Żagiew", cichociemnego, któremu udało się wniknąć do kierownictwa ukraińskich nacjonalistów i który jako jeden z pierwszych przekazywał informacje o planowanych mordach na Polakach. "Jeśli chodzi o sprawę polską, to jest to zagadnienie nie wojskowe, lecz mniejszościowe, rozwiążemy je więc tak, jak Niemcy sprawę żydowską" - to jeden z raportów, jaki dzięki cichociemnemu "Żagiew" otrzymała AK.
Ekspozycję można oglądać w gmachu Urzędu Miasta (wejście od pl. Corazziego) do 28 listopada. Jest doskonałą lekcją historii, uczącą obiektywizmu w poszukiwaniu prawdy, bez której pojednanie naszych narodów będzie zawsze jakoś niepełne i niepewne.
Wystawę w gmachu radomskiego Urzędu Miasta można oglądać do 28 listopada
Autorką koncepcji artystycznej jest Magdalena Śladecka
Ks. Zbigniew Niemirski /GN