Rozpętała się histeryczna medialna batalia, by zohydzić metropolitę częstochowskiego.
Śledzę te publikacje i zastanawiam się, czy jest to na pewno ten Depo - najpierw ksiądz, a potem biskup, którego znam od wielu lat.
Byłem już pytany o to, kogo widziałbym na stanowisku, które zwolni abp Józef Michalik, i co sądzę o kandydaturze abp. Wacława Depo. Odpowiem krótko: Nie znam na tyle członków episkopatu, by wypowiadać się z nieomylnym przekonaniem. W kwestii samego wyboru i kompetencji przewodniczącego odsyłam do tekstu Bogumiła Łozińskiego w ostatnim numerze "Gościa Niedzielnego" oraz na: gosc.pl. A kandydatury? Trzeba by dobrze znać kilkudziesięciu biskupów, a ilu ich znam: dziesięciu, może góra piętnastu? Kilku to moi koledzy z lat studiów, a do tego paru, których jakoś bardziej spotkałem, niż poznałem.
Czy owi komentatorzy, którzy z takim znawstwem mówią o polskim Kościele, wiedzą i znają więcej? Niejeden z nich śledzi Kościół bardziej jako śledczy niż jego członek i silnie przestraszony, tym gorliwiej szuka jakiejś dziury w całym niż jego całości.
A abp Wacław? Znam go od trzydziestu lat. Poznałem go jako kleryk, gdy on był studentem piszącym doktorat na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Potem przez ponad dziesięć lat był moim szefem jako rektor w radomskim Wyższym Seminarium Duchownym. Wiele razy przyszło mi korzystać z jego pomocy i kompetencji, gdy w latach 1992-2000 prowadziłem Radomski Instytut Teologiczny. Zajęcia dla świeckich, a było ich w sumie kilkuset, prowadzone były w gmachu seminarium. I tam jako gospodarz rektor Depo okazał się człowiekiem otwartym na ludzi z zewnątrz w instytucji z natury jakoś zamkniętej, bo żyjącej w nurcie formowania przyszłych kapłanów trochę na wzór życia klasztornego. Ks. Depo nie szczędził studentom RIT-u pomocy i był zawsze otwarty na korzystanie z gmachu i uciekanie się o wykładową pomoc seminaryjnej kadry.
W pracy redakcyjnej, jeszcze w latach wydawania "AVE Pisma Diecezji Radomskiej" (1992-2006) i potem, gdy staliśmy się redakcją "AVE Gościa Radomskiego" (od 2006 r.), był doradcą i autorem wielu tekstów. Wielokrotnie bp Edward Materski mówił mi, jako odpowiedzialnemu za prace redakcyjne, że dogmatyka ks. Depo to solidna wiedza, wierność nauczaniu Kościoła i świetne kompetencje.
Potem z bp. Depo spotykaliśmy się w Zamościu i wreszcie w Częstochowie. Prosił mnie o zdjęcia, które robiłem na jego ingresie i na spotkaniu dziennikarzy katolickich na Jasnej Górze. Nigdy nie czułem jakiejś obcości, wręcz przeciwnie - otwarcie i szczerą przyjaźń.
Obecnie nasze drogi są sobie dość odległe. I nie chodzi o przekonania, ale o codzienne obowiązki. I w tym wszystkim bardzo sobie cenię jego pamięć. Jej dowodem jest to, że 6 grudnia, w dzień moich urodzin, zadzwonił z życzeniami i nie poprzestał na słowach: „Szczęścia, zdrowia i Bożego błogosławieństwa”, ale był ciekaw, co u mnie słychać, co robię i czym żyję.