O ateizmie na Wielkanoc

Niemieccy ateiści zachęcają w Wielki Czwartek do wystąpień z Kościoła i aktów apostazji.

I znów ten sam scenariusz - brak pomysłu na inną promocję ateizmu niż dotknięcie przy tym tych, którzy wierzą. Jakiś kompleks czy może brak innych punktów odniesienia?

Moi adwersarze, którzy pisali swe komentarze po moim tekście „Dzień Polskiego Ateizmu”, a którym z szacunkiem dziękuję za ich opinie, zwracali mi uwagę na moje niedouczenie, na dostrzeżenie humanizmu ateistycznego przy nietolerancji Kościoła i wreszcie na błąd wywodzenia ateizmu tylko z marksizmu jako prosty chwyt erystyczny.

Owszem, muszę się zgodzić z tym, że jestem niedouczony. Wciąż czytam, szukam, stawiam sobie pytania i staram się zmniejszać moje niedouczenie. Zapewne życia mi nie starczy, by przeczytać to, co chciałbym pochłonąć.

Jednakże mam wrażenie, że nie do końca zrozumieliśmy się - nie przeczę, że może z mojej winy. Ot, zwięzłość komentarza zawsze rodzi niebezpieczeństwo myślowych skrótów.

Najpierw muszę wyjaśnić, że marksizm znam nie tylko z teorii. Przekroczyłem już pięćdziesiątkę i połowę życia spędziłem w czasach minionego, „słusznego” ustroju. Najpierw chciano mnie zapisać do Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Potem, przed maturą, proponowano mi zapisanie się do PZPR. Gdy miałem wyjechać na studia do Rzymu, próbowano mnie werbować, bym zechciał informować o tym, co zobaczę na zgniłym Zachodzie. Wielu z ludzi broniących wówczas tamtej wizji świata i jego podziałów ubrali się teraz w szatki urodzonych demokratów otwartych od zawsze (to znaczy od ilu lat?) na Zachód i chcą ubrać mnie w szaty kogoś, kto stoi - tak jak przed laty stał - na przeszkodzie postępu. Jakoś tak się składa, że mimo mijających lat i ciągłego „bicia” przez mniej więcej tych samych ludzi, przechodzących ustrojów i sojuszy, w przeciwieństwie do nich nie musiałem zmieniać poglądów.

Jeśli w owym myślowym skrócie piszę, że nie znam argumentów za ateizmem innych niż te, które wyczytywałem z marksistowskich podręczników, to nie dlatego, że w marksizmie widzę początek tego poglądu na świat. Chodzi mi tylko o to, że tamte podręczniki były zbiorem wszystkich argumentów przeciwnych wierze i nie trzeba było szukać gdzie indziej. Co więcej, i dziś w obecnym dowodzeniu ateistycznym nie znalazłem niczego nowego.

No i ów ateistyczny humanizm a kościelna nietolerancja. Nie uważam, że w historii Kościoła są tylko jasne karty (dzieje mojego Kościoła to też mój konik). Ale bądźmy myślowo uczciwi. Nie zestawiajmy z jednej strony idei jako takiej z konkretną, często niedoskonałą realizacją, bo to różne płaszczyzny i myślowo jest to po prostu niepoprawne.

Gdybym chciał przejść do konkretu w realizacji ateistycznego humanizmu, musiałbym przypominać np. o rewolucji francuskiej, gdzie z chłopów z Wandei zdzierano skórę i szyto z niej spodnie, w których dumnie paradowali ówcześni humaniści. Musiałbym przywoływać hiszpańskich rewolucjonistów, którzy, gdy brakowało żywych duchownych, wyciągali z klasztornych trumien zwłoki dawno zmarłych zakonnic i zakonników, by je bezcześcić. Musiałbym przypomnieć Pol Pota, który wymordował przynajmniej jedną czwartą cześć swego narodu, a który w młodości studiował we Francji i fascynował się poglądami J.-P. Sartre’a - humanistycznego ateisty, który otwarcie i do końca przeczył, że w Związku Sowieckim są gułagi.

I można by tak jeszcze długo, bardzo długo. Ale pora odciąć się od polemik, oddać szacunek myślącym inaczej i wejść w czas Wielkiej Nocy, dni dla chrześcijan najważniejszych.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..