To było prawie 40 lat temu. Ale tamte obrazy wróciły.
Zdałem wówczas do VIII klasy szkoły podstawowej. Po raz pierwszy pojechałem na oazę. To było w Czarnej koło Końskich. Graliśmy w piłkę. Modliliśmy się. Były pogodne wieczory. Animatorzy prowadzili szkolenia liturgiczne. Czy robiliśmy coś złego? Chyba tak, bo instruowano nas, że gdy pojawi się ktoś podejrzany, mamy uciekać na pobliską łąkę i tam udawać, że nas nie ma. I rzeczywiście - pewnego dnia pod ośrodek oazowy podjechał milicyjny radiowóz. No i poszliśmy w trawę. A milicjanci zrobili kontrolę i po jakimś czasie odjechali. Moderator, nieżyjący już ks. Stanisław Kolasa nie mówił nam, o czym rozmawiali. Może zapłacił mandat za nielegalną kolonię - jak to wówczas nazywano? Może owi milicjanci uznali, że niczego nie zobaczyli? Nie wiem i już się nie dowiem. Nasza oaza trwała dalej.
Ot, taki „kombatancki” obrazek.
I oto mija tyle lat. Wciąż pamiętam wielu uczestników tamtego turnusu. Mój ówczesny animator to dziś proboszcz w parafii Brzóza ks. Krzysztof Katana. W moim zastępie był Krzysiek Krzemiński, obecnie proboszcz w Annopolu. Andrzej Kominek pracuje obecnie jako naukowiec w Kielcach. Marek Wójcik już wówczas świetnie rysował, teraz jest proboszczem w Pasztowej Woli koło Iłży. Marek Kiełbasa duszpasterzuje w Kałkowie. Takie grono ówczesnych przestępców.
Ostatnio wróciły mi tamte obrazy. Byłem na oazie w Skarżysku-Kamiennej. Patrzyłem na grono młodych ludzi i w głowie rodziło mi się pytanie: kim będziecie za 40 lat? I nie chodzi o to, czy będziecie proboszczami, czy siostrami przełożonymi. Uśmiechałem się, bo patrząc na nich, byłem pewien, że będą wspaniałymi ludźmi, którzy w dorosłe życie poniosą wyniesione z oazy ideały.
I dobrze się dzieje, że ich turnusów nie odwiedzają radiowozy. Przecież są dobrą młodzieżą.