Znów, dzięki nieprzychylnym Kościołowi publikatorom, poznaliśmy radomski tzw. cennik "co łaska".
Mam wrażenie, że dla autorów publikacji wyrażenie "co łaska" ma znaczyć "za darmo".
Czy ksiądz - bo nim jestem - jest najlepszym sędzią w tej sprawie? Poniekąd tak, bo ja sam, choć jestem księdzem, nie korzystam z owego "co łaska". Utrzymuję się, pracując w redakcji "Gościa Niedzielnego" oraz będąc wykładowcą w radomskim seminarium. Moje dochody rozliczam skrupulatnie przed stosownymi urzędami, płacę podatki, a mogą to poświadczyć składane PIT-y.
Nie chcę w żadnym przypadku bronić tych miejsc, gdzie "co łaska" ma określone, często wygórowane stawki. Chcę raczej podpowiedzieć czy przypomnieć, jak wygląda sprawa finansów w parafiach.
Jeśli w Kościele pojawia się sprawa opłat dla duchownych ze względu na pracę w parafiach, szkołach czy szpitalach, to dlatego, że oni nie mają innych źródeł utrzymania. "Godzien jest robotnik swej zapłaty" - powiedział Pan Jezus, mając na myśli także ewangelizatorów.
W parafiach pojawiają się pieniądze. Jak, gdzie i do kogo one płyną?
W satyrycznych obrazach naczelnym tematem są duchowni chciwie zbierający na tzw. tacę. Obraz to bardzo mylny, bo wszelkie datki na tacę, wszelkie darowizny na rzecz parafii, ofiary na remonty, renowacje itp. nie są przeznaczane na rzecz duchownych. One całkowicie należą do parafii.
Z czego więc żyją księża w parafiach? W codziennej pracy są to pieniądze pochodzące z dwóch źródeł - intencji składanych podczas zamawiania Mszy św. oraz posług wynikających z tzw. iura stolae (prawa stuły). Są to chrzty, śluby i pogrzeby. Wszystkie pieniądze są dzielone między duszpasterzy. I nie jest tak, że ofiary np. z danego ślubu otrzymuje tylko ten ksiądz, który go udziela. Trzeba tutaj zaznaczyć, że w parafiach bywa też tak, że pieniądze składane przy okazji posług sakramentalnych dzielone są także między pracowników parafii, czyli np. kościelnego i organistę.
Księża nie pobierają opłat za coniedzielne kazania, spowiedzi, odwiedziny chorych.
A katecheza? Oczywiście, tak. Ale spośród ponad 700 księży naszej diecezji jako katecheci w szkołach pracuje niespełna 300 i niemal wszyscy mają tylko pół etatu. Czy można pozbawić ich pensji? Nie pozwala na to prawo państwowe, a nie kościelne. A poza tym - dlaczego? Byłoby to po prostu niesprawiedliwe.
I rzecz jeszcze jedna. Czasem jako wzorcowe rozwiązanie podaje się system podatkowy, który istnieje od lat na przykład w Niemczech. Obywatel zgłasza, że jest katolikiem i 8 proc. kwoty jego podatku idzie na Kościół, tak samo, gdy jest ewangelikiem. Jeśli deklaruje, że jest bezwyznaniowy, pieniądze idą na kulturę. Rozwiązanie zdaje się idealne. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy taki ktoś chce otrzymać ślub, być chrzestnym czy zostać pochowanym. Nie ma go na urzędniczej liście, nie jest członkiem Kościoła. Nie ma prawa do ceremonii.
U nas przez całe życie można nie dać ani grosza na tacę. Można przez dziesiątki lat nie włączyć się w ofiary na ogrzewanie, remont kościoła czy zamówić choćby jednej Mszy św. Można przez całe lata nie wchodzić do kościoła. Wystarczy być ochrzczonym.
Warto i w tym kontekście przyjrzeć się naszemu "co łaska".