Mniejsza o dzień tygodnia. W świątek czy piątek pani prof. Magdalena Środa gotowa jest każdego dnia walić w Kościół na oślep i bez wytchnienia.
"Katecheza szkolna nie przekłada się na wiedzę o własnej religii, nie pogłębia też wiary. Procesy sekularyzacji są najszybsze w grupie dwudziestoparolatków, a więc osób po intensywnej katechizacji. Religia ma się nijak do wzmacniania postaw moralnych" - pisze Pani Etyk i domaga się, by na tej podstawie zrezygnować z finansowania katechezy w szkołach.
Drodzy germaniści, angliści, matematycy, poloniści, historycy i geografowie. Do tego chemicy, fizycy i biolodzy! Wybaczcie Państwo to, co napiszę, bo bardzo szanuję wysiłek i pracę każdego z Was. Przykładając myślową kalkę Pani Etyk, trzeba by zrezygnować z finansowania Waszych przedmiotów, bo wśród absolwentów naszych szkół wielu uczniów, choć miało setki godzin z obcego języka, nie dogada się z rówieśnikami zza Odry, czy znad Tamizy. Bardzo słabo znają też naszą literaturę, czy geografię świata. A do tego nasza historia?
W tym tygodniu przypadła trzecia rocznica śmierci bp. Edwarda Materskiego. Pierwszy radomski ordynariusz był tym hierarchą, który przyczynił się do powrotu katechezy do szkół. Miałem to szczęście, że przez szereg lat każdego dnia jadłem z nim codzienne obiady. Rozmawialiśmy o tysiącach spraw. Nasiąkałem jego mądrością i doświadczeniem. Słuchałem jego opowieści o powstaniu warszawskim i o pierwszych latach po wojnie, gdy pracował jako katecheta w Chmielniku. Za tamtą pracę ówczesne władze wyrzuciły go ze szkoły, mimo że dzieci i rodzice urządzili strajk szkolny w obronie katechety.
To tam, przy obiadowym stole, zrodził się pomysł na wywiad-rzekę. Książka ukazała się po tytułem „Są chwile w życiu”. Pytany o powrót katechezy do szkół, biskup, który jako ordynariusz i jako jedyny hierarcha w Polsce uczył religii w szkole, powiedział: „Przede wszystkim trzeba dziękować Bogu za katechezę w szkole; odczytywać, jakie trudności aktualnie uczniowie nasi przeżywają; pamiętać, że na katechezie mamy pewien procent bardzo pobożnych, pewien procent letnich (np. na Mszę św. przychodzą, jeśli nie ma rodzinnego wyjazdu niedzielnego) i pewien procent tych, którzy nie chodzą do kościoła, nie modlą się w domu, modlą się i słuchają Ewangelii tylko na katechezie. To jest wielkość katechezy, że ma dostęp do tego procentu młodzieży. To trzeba nazwać współczesnymi misjami Kościoła w Polsce”.
Nie sądzę, abym przekonał Panią Profesor. Ale jak ona, tak i ja, w świątek i piątek, mam prawo do swego poglądu: Katecheza w szkole ma sens, tak jak chemia, matematyka, literatura czy język angielski.