Mówi, że boli go wszystko, oprócz ramion. Oni, dźwigający symbole, mówią odwrotnie - że bolą ramiona po dźwiganiu krzyża.
W diecezji radomskiej spotkały się dwie peregrynacje. A tak właściwie to się nie spotkały, bo gdy Andrzej Derwich biegł trasą od Brodów Iłżeckich przez Iłżę i Radom w kierunku Białobrzegów, symbole Światowych Dni Młodzieży były w innej części diecezji - w Starachowicach i Skarżysku-Kamiennej. Ale przecież spotkały się, gdy spojrzy się na intencję.
”Musicie od siebie wymagać, choćby inni od was nie wymagali”. Te słowa św. Jana Pawła II wracają podczas przywitania symboli ŚDM. Andrzej Derwich wymaga od siebie, choć nikt tego od niego nie wymaga. Przemierza dystans 850 km, bo swoim ekstremalnym biegiem od Bieszczadów nad Bałtyk chce wesprzeć Józia, chłopca, który czeka na przeszczep wątroby. Bieg ma pomóc w zbiórce pieniędzy, która uratuje Józiowi zdrowie i życie. Andrzej nie jest jego krewnym, nawet go nie znał, gdy odnalazł go na internetowej stronie i postanowił dla niego pobiec, bo tak to odczytał i zrozumiał: może po drodze znajdą się ludzie, którzy dostrzegą biegacza, którzy zapytają, dlaczego on biegnie i pomogą.
I coś takiego dzieje się podczas peregrynacji symboli ŚDM. Krzyż i ikona przychodzą do szpitala, do szkoły, na jakiś plac. - Co tu się dzieje, skąd tu tylu księży? - zapytał mnie mężczyzna, gdy symbole przyjechały do szpitala na radomskim Józefowie.
Chrystus ze swoim zaproszeniem krzyża zaskakuje. Czasem krzyż biorą ci, którzy tego nie oczekiwali. Czasem dźwigają ci, którzy nie chcieli. Logika krzyża jest inna niż logika naszych uporządkowanych oczekiwań.