Świadkowie zapamiętali, że z podpalonych zabudowań wybiegł kot. Złapał go niemiecki żandarm i wrzucił w płomienie. Za pomoc Żydom nie mógł przeżyć nikt i nic.
Podczas niemieckiej okupacji za pomoc Żydom tylko w Polsce groziła śmierć. Co więcej, wyrok obejmował pomocnika i jego rodzinę. - To przecież wiadome i już dajmy z tym spokój - mówią niektórzy. James Comey, szef FBI, nie ma o tym pojęcia, więc trzeba to powtarzać bez końca.
W kontekście okupacyjnych rozporządzeń trzeba mówić o heroizmie tych, którzy pomagali, bo ryzykowali nie tylko swoje życie, ale też życie najbliższych. To ryzyko przeradzało się niejednokrotnie w tragedię.
Gdy w toku debaty o holokauście i roli Polaków wracają obrazy Jedwabnego, a te są wyjątkowo nośne, trzeba przypomnieć jedną z wielu historii. Ta wydarzyła się pod Zwoleniem. 6 grudnia 1942 r. w Starym Ciepielowie i Rekówce za pomoc Żydom niemieccy żandarmi spalili żywcem cztery rodziny. W ogromnych męczarniach zamordowano wówczas 34 osoby. W większości były to dzieci.
Wczesnym rankiem żandarmi otoczyli gospodarstwa Kowalskich i Obuchniewiczów w Starym Ciepielowie oraz dom Skoczylasów w pobliskiej Rekówce. U Skoczylasów mieszkali także Stanisław i Marianna Kosiorowie z dziećmi. Niemcy złapali też ukrywanych Żydów.
Najpierw było brutalne przesłuchanie, a potem wyrok - śmierć, i Żydów i tych, u których znaleźli schronienie. Drzwi domów obwiązano drutem i podłożono ogień. Ci, którzy usiłowali uciec z płonących zabudowań, byli rozstrzeliwani lub, po schwytaniu, wrzucani w płomienie. Taki los spotkał nawet kota, który wybiegł z płonącego domu. Po egzekucji mieszkańcom nakazano zakopać w jednym dole zwęglone szczątki ich sąsiadów.
Słowa szefa FBI bolą niczym tamte rany. Nad naszymi losami wciąż słychać bolesny chichot historii. Podsyca go, niczym tamte płomienie, ignorancja przedstawicieli wielu dzisiejszych elit. Niedawno usłyszałem pełną bolesnej goryczy konstatację: Jeździmy dziś niemieckimi samochodami, mamy niemieckie periodyki, niemieckie rozporządzenia w sercu Unii i w tej przestrzeni polskie są tylko obozy. Wciąż musimy dowodzić, także niedouczonym Amerykanom, że nie jesteśmy wielbłądami.