Założyła zespół grający muzykę chrześcijańską, by pomóc choremu chłopcu. Podjęła się też adopcji na odległość. - Wierzę, że to, co wysyłamy w świat, prędzej czy później do nas wróci - mówi.
Klaudia Burzyńska ma 18 lat. Mieszka w Małęczynie koło Radomia. Jest absolwentką XI LO im. Stanisława Staszica w Radomiu. Pracuje też jako organistka w parafiach w Grzmucinie i Kłonówku. - Organy są takim ołtarzem, na którym składam swoją modlitwę, pracę, zdolności i umiłowanie piękna - mówi.
W ubiegłym roku zorganizowała cykl koncertów na rzecz Piotrusia, chłopca chorego na przepuklinę oponowo-rdzeniową i rozszczep kręgosłupa. Dowiedziała się o nim od nauczycielki na lekcji historii. Chłopiec ma dużą szansę, by stanąć na nogi. Jednak leczenie jest bardzo kosztowne, a rodziców dziecka po prostu nie jest na nie stać. - Kiedy pokazała nam zdjęcie Piotrusia, coś we mnie pękło - wspomina Klaudia.
18-latka porozmawiała z przyjaciółmi z oazy. Zebrali się. I tak na potrzeby Piotrusia powstał zespół "Świetliki Chrystusa". Występował m.in. w radomskich parafiach św. Jadwigi i bł. Annuarity oraz w Groszowicach. Oprawiali muzycznie Msze św., a po nich dawali krótkie koncerty. Potem zbierali datki do puszek. Uzbierało się około 4 tys. zł. Dzięki tym pieniądzom Piotruś mógł skorzystać z turnusów rehabilitacyjnych, do domu przychodziły też rehabilitantki.
Klaudia była kilka w domu rodzinnym chłopca. - To bardzo radosne dziecko. Od razu wyciągnął do mnie rączki. Rodzice przedstawili, jak wygląda ich sytuacja rodzinna. Byli bardzo wzruszeni, że znalazł się ktoś, kto chce im pomóc, bo dla nich każdy grosz się liczy - opowiada.
Większość członków zespołu, zresztą podobnie jak Klaudia, jest tegorocznymi maturzystami. Musieli skupić się na nauce, dlatego trochę sobie odpuścili, przerwali koncerty, ale chcą do nich wrócić. - Jeżeli potrafisz śpiewać, grać na jakimś instrumencie lub po prostu czujesz chęć niesienia bezinteresownej pomocy innym i chciałbyś dołączyć do "Świetlików Chrystusa", napisz do nas na Facebooku lub na adres e-mail (tutaj) - zachęca.
Po przerwaniu koncertów brakowało Klaudii angażowania się w pomoc innym. W internecie natknęła się na profil dominikanki s. Heleny Frąckiewicz, która pracuje na misjach w Kamerunie. Bez wahania podjęła się adopcji na odległość. - Wierzę, że to, co wysyłamy w świat, prędzej czy później do nas wróci. Jeżeli wyślemy dobro, pomoc, życzliwość, to na pewno zaprocentuje w naszym życiu. Uważam, że taka bezinteresowna pomoc to przede wszystkim nauka człowieczeństwa i najlepsza droga do odnalezienia siebie - wyjaśnia.
- Sama nic bym nie zdziałała, gdyby nie przede wszystkim Pan Bóg, ale też i ci wszyscy wspaniali ludzie z zespołu oraz przyjaciele, którzy mnie wspierali. Chcę podziękować także Elżbiecie Bocheńskiej, dyrektor XI LO. Zawsze, gdy były potrzebne jakieś dokumenty, zaświadczenia czy opinie, bardzo chętnie składała swój podpis - mówi Klaudia.
Grzegorz Bolek, przyjaciel Klaudii, mówi, że ona ma dobre serce. Lubi się angażować w różne projekty. - Myślę, że mało jest młodych ludzi, którzy by się czegoś takiego podjęli. Klaudia zaraża dobrocią - podkreśla.
Klaudia i Grzegorz zachęcają młodych do włączania się w tego typu akcje charytatywne, które uczą przede wszystkim wrażliwości i odpowiedzialności za innych ludzi. - Dzięki nim można poznawać wielu ciekawych ludzi, zawierać przyjaźnie oraz realizować swoje pasje. Taka działalność to także bardzo ciekawy sposób na nudę - mówią.