Okazuje się, że lewackie środowiska nie przebaczają. Nie wystarcza im to, że katechetka została odwołana ze szkoły, trzeba ją dopaść i całkowicie anihilować.
Saper myli się tylko raz - ostrzega stara wojskowa maksyma. W świetle ostatnich doniesień okazuje się, że ta prawda dotyczy także katechetów. Media w Radomiu doniosły, że odwołano katechetkę, która na zajęciach w klasie piątej szkoły podstawowej poruszyła temat aborcji i opowiadała o jej przebiegu. Poinformował o tym ks. Stanisław Łabendowicz, dyrektor Wydziału Katechetycznego Kurii Diecezjalnej w Radomiu.
Muszę szczerze przyznać, że nie byłem entuzjastą tego, iż katechetka w jednej z radomskich szkół podstawowych mówiła 11-12-letnim uczniom obrazowo o brutalności aborcji. Nie chodziło mi przy tym o sam fakt aborcji, ale o formę. Bo skoro wychowanie seksualne według wielu środowisk ma już być obecne w przedszkolach, to trzeba też mówić o wszystkich skutkach nieodpowiedzialności i trzeba ten przekaz dostosować do poziomu odbiorców. Zgadzałem się z opinią ks. Łabendowicza, dyrektora Wydziału Katechetycznego naszej radomskiej kurii, który wyraził ubolewanie: "Ustaliliśmy, że niepotrzebnie te treści zostały poruszone w czasie poniedziałkowych zajęć, których tematem było Zwiastowanie NMP. Katechetka przeprosiła rodziców, którzy pisali maile do szkoły w tej sprawie. Jestem również po rozmowie z dyrekcją placówki oświatowej. Z ramienia wydziału wyraziłem ubolewanie z zaistniałego faktu. Stosowne pismo przekazałem na ręce dyrekcji szkoły" - mówił ks. Łabendowicz. Kuria Diecezjalna w Radomiu wyraziła ubolewanie z powodu niedostosowania treści do wieku uczniów.
Ale teraz, gdy katechetka została odwołana z tej szkoły, a nadal trwa na nią nagonka, rodzi się we mnie sprzeciw. Ta pani nie popełniła błędu co do treści, przesadziła z formą. Jeśli nagonka na nią trwa nadal, to znaczy, że goniący za nią nie odnoszą się do formy, ale jednak do treści. W takiej perspektywie wiek uczniów, ich dojrzałość intelektualna i emocjonalna nie ma znaczenia. Równie agresywny atak przyszedłby na katechetę uczącego w klasie maturalnej.
Agresorzy stosują starą zasadę: w debacie światopoglądowej jesteśmy otwarci i tolerancyjni na wszelkie stanowiska i na każdą multikulturową debatę z wyjątkiem katolickiej. Demokracja jest OK, ale bez przestrzeni katolickiej. Katolicy są tu nie tyle niemile widziani. Ich trzeba wręcz anihilować. Dla nich w debacie po prostu nie ma miejsca. Jeśli, mimo to, zechcą przedstawiać swoje stanowisko, będą wyszczekani głośno i agresywnie. Mniejsza o to, że nieważne będą argumenty. Ważne jest to, by w efekcie liczyły się decybele - emocjonalne i medialne.