- Muszę się wam przyznać, że trochę mu zazdroszczę, bo ja ciągle musze się wszystkiego domyślać, a on już wszystko wie - mówił w homilii abp Konrad Krajewski. Jałmużnik papieża Franciszka przewodniczył żałobnej liturgii sprawowanej w radomskiej katedrze za zmarłego abp. Zygmunta Zimowskiego, trzeciego biskupa diecezji radomskiej, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia.
Oto jej pełny tekst:
Abp Zimowski zmarł, to znaczy żyje. To jedna z prawd wiary, która spada nam z nieba, tak jak tajemnica Wcielenia: „Ogołocił samego siebie przyjąwszy postać Sługi”. Jak tajemnica Eucharystii: garść mąki, kropla wody, słowa niegodnego kapłana i jest Bóg. I Bóg staje się obecny na ołtarzu - tak posłuszny, tak pokorny, że przychodzi niezawodnie, kiedy Go wzywamy. Tak jak dzisiejszego wieczoru w katedrze radomskiej. On za chwilę będzie na ołtarzu. Co za pokora! I będę Go mógł spożywać, i będę Go mógł wchłaniać, stawać się Nim. To kolejny cud Wcielenia. Otóż Bóg w Komunii św. daje swoje Ciało i natychmiast bierze moje, by wyjść z tej pięknej świątyni, by być zaniesionym, dokądkolwiek pójdę. I tylko ja Go mogę tam zanieść. Nikt więcej.
Przez wiele lat abp Zimowski był nosicielem Boga, Jego tabernakulum. Karmił się Nim na życie wieczne.
Abp Zimowski zmarł, to znaczy żyje. Muszę się wam przyznać, że trochę mu zazdroszczę, bo ja ciągle musze się wszystkiego domyślać, a on już wszystko wie. Nie potrzebuje czytać „Katechizmu”, który opracował z kardynałem Ratzingerem, późniejszym papieżem Benedyktem, bo on wszystko wie. Ja natomiast ciągle musze zmagać się ze sobą, ze swoim ciałem, zapierać się samego siebie, chodzić do spowiedzi, karmić się Bogiem, starać się, by mi się dusza nie przeziębiła, a on już wszystko wie.
To ja musze często zadawać sobie pytanie: co czynić, aby osiągnąć życie wieczne, co robić, by się Tobie, Panie, podobać, jak żyć Ewangelią bez kompromisów. Ja musze się tego wszystkiego domyślać, a on już to wszystko wie. Wie więcej, niż papież Franciszek, niż profesor belwederski, niż prezydent miasta i więcej niż najstarszy mieszkaniec Radomia.
Abp Zimowski zmarł, to znaczy żyje. W momencie śmierci zwleka się z nas to, co ziemskie. Pozostaje tylko ciało, które raz jest przeszkodą, raz pomocą w drodze do Boga, a które my chcemy pochować, spełniając jeden z uczynków miłosierdzia.
Czasem boję się, że gdy ja stanę przed Bogiem, a przecież ten moment będzie zawsze zaskoczeniem dla innych, tak jak wtedy, kiedy klęczeliśmy przy łóżku Jana Pawła II. Jego śmierć też była zaskoczeniem. Pamiętacie: cały świat przyklęknął, zapłakał. Wydawało się, że za wcześnie. Dlaczego teraz? Jeszcze ma tyle do zrobienia. Otóż w logice świata każdy czas jest nie na miejscu, by umierać; by umierać w szpitalu, na promenadzie w Nicei, w Turcji. Zdaję jednak sobie sprawę, że kiedy przyjdzie ten moment na mnie, to Pan Bóg może mi powiedzieć: „Konrad, ja cię nie znam”. Tego się boję. Jak to możliwe? Przecież, Panie, byłem ochrzczony, karmiłem się Tobą. Ile kilogramów zjadłem Najświętszego Sakramentu jako ksiądz. Panie, byłem księdzem, biskupem, jałmużnikiem. Pracowałem na Watykanie i Ty mnie nie znasz?
Moim zadaniem tu na ziemi, i każdego z nas, jest pełnić wolę Boga i to jest klucz do życia wiecznego. Bez obaw, wtedy bez obaw. Bądź wola Twoja, a nie moja! Święć się imię Twoje, a nie moje! Przyjdź królestwo Twoje, a nie moje! Wystarczy iść według modlitwy „Ojcze nasz”, którą codziennie odmawiamy, nic więcej, by się Panu Bogu podobać, a nie światu.
Abp Zimowski zmarł, to znaczy żyje. To prawda, on wszystko już wie. Ale jednocześnie nie może już nic zmienić. Jego życie na ziemi to historia. A ja jeszcze wszystko mogę, dokładnie wszystko. Bo dla mnie czas i dla ciebie jest jeszcze darowany. Mogę dziś jeszcze doświadczyć miłosierdzia Bożego, wyspowiadać się, iść do konfesjonału i dotknąć się Boga miłosiernego. I wyjść, i być pięknym, jak wiosna tego lata, zacząć kwitnąć całym sobą. Mogę Go przyjąć i zaprosić do mojego życia dzisiaj, bo jutro nie wiadomo, czy będzie.
Zobaczcie, że nasze wczoraj, nasz poranek dzisiaj, należą już do historii. Nic nie możemy zmienić. Jutro jest niepewne. Dla Boga istnieje dzisiaj. Ten moment, który teraz celebrujemy, dzisiaj, w Ewangelii jest ciągle dzisiaj. Mogę Go przyjąć, mogę Go zaprosić, mogę Go zaprosić tam, gdzie sobie nie radzę, gdzie mam nieuporządkowane życie, z tego, z czego spowiadam się tak, by nie podrapać spowiednika, czyli nawet on nie wie, o co chodzi. To wszystko może się dziś zmienić. Ja z Bogiem mogę góry przenosić. Ja dzisiaj mogę stać się świętym w tej katedrze radomskiej, czyli zacząć podobać się Bogu, a nie światu. Każdy z nas może zacząć roznosić „miłą woń”, dokądkolwiek pójdzie. Mogę do tego stopnia się z Nim zjednoczyć dzisiaj - jutro jest niepewne - tak Go zaprosić do mojego życia, żeby mnie tak wypełnił, by zawołać jak św. Paweł: „To już nie ja żyję, to żyje we mnie Chrystus”. I w twoim, i w moim życiu zaczną się wtedy dziać cuda, bo to On będzie działał. Spróbuj, wreszcie spróbuj!
Abp Zimowski już o tym wszystkim wie. Zmarł, to znaczy żyje, i wie doskonale, że moje życie, i twoje, nie zależy od 4 lekarzy naraz, od profesorów, lecz od Boga i jest darem Boga. Życie jest darem Boga. Jezu, napełnij moje życie Twoją obecnością tak, aby każdy, kto mnie spotka, mógł odczuć, Panie, Twoją obecność, i abym nigdy moim życiem nie zasłaniał Ciebie. Amen.
We wtorek, 19 lipca, o 11.00, rozpocznie się Msza św. pogrzebowa. Liturgii będzie przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz, a homilię wygłosi abp Wacław Depo, metropolita częstochowski.