Państwo Julita i Piotr Rabiniakowie już kilka miesięcy temu wyrazili chęć przyjęcia pielgrzymów, którzy przyjadą do Radomia na Światowe Dni Młodzieży. Podczas Dni w Diecezji gościli w domu 4 Włoszki z diecezji Teramo-Atri w Abruzzo z parafii Santi Cassiano e Giovanni w Isola del Gran Sasso d’Italia.
- Cóż mogę powiedzieć? Czuję, że powiększyła się nam rodzina i czujemy żal, że to już się kończy - mówi pani Julita, dyskretne ocierając spływającą łzę. - Cztery dni to zbyt mało, by pokazać wszystko, co byśmy chcieli, i o wszystkim porozmawiać. Ale czujemy wielką radość, że gościliśmy w naszym domu pątniczki, uczestniczki tegorocznych Światowych Dni Młodzieży - dodaje pan Piotr.
Gośćmi państwa Rabiniaków były Włoszki z Abruzzo, rejonu Włoch leżącego na wschód od Rzymu. - Mieszkamy pod Gran Sasso, czyli w rejonie najwyższego masywu włoskich Apeninów. Byłam na Światowych Dniach Młodzieży w Madrycie i opowiadałam o tym w gronie moich znajomych - mówi Annalisa Trasatti. - To jej wspomnienia sprawiły, że postanowiłyśmy wziąć udział w ŚDM w Polsce - dodają pozostałe dziewczęta. Cała czwórka po raz pierwszy jest w Polsce. - Gościnność, otwartość to coś niesamowitego. Szybko poczułyśmy się jak w domu. A do tego polska kuchnia, nieco inna niż u nas we Włoszech, ale bardzo smaczna i różnorodna - mówią.
- Naszym Włoszkom nie przygotowywaliśmy żadnych specjalnych potraw. Serwowaliśmy to, co jest typowe dla polskiej kuchni. W sobotę w skansenie staraliśmy się iść z nimi tak, by mogły skosztować możliwie wielu regionalnych potraw podczas imprezy „Posmakuj Polski” - mówi P. Rabiniak.
Ale przecież nie o kulinarną wymianę szło w istocie - i to doskonale wychwyciły młode Włoszki. - Wielkie wrażenie zrobiła na nas niedzielna Msza św. w kościele parafialnym św. Łukasza. Tak wielu ludzi na Mszy św. Wiedziałyśmy o polskiej religijności, ale teraz mogłyśmy ją zobaczyć. To było niesamowite. O tym będziemy opowiadać po powrocie do domów - mówi Annalisa.
Państwo Rabiniakowie wynoszą z gościny pątniczek z Italii coś, co i im dało wiele do myślenia. - Nasze Włoszki pokazały nam pewną przestrzeń spontaniczności. My tak często spoglądamy na zegarek. Jesteśmy spięci i zestresowani. One był jakoś od tego dalekie. A przecież wszystko się udało i o to w istocie chodziło - mówi pan Piotr.
Po spotkaniu w mieszkaniu państwa Rabiniaków udaliśmy się z gospodarzami i gośćmi przed kościół pw. św. Łukasza na radomskim os. Michałów. Tu odbył się pożegnalny festyn. Gospodarze przygotowali grilla i polskie wypieki. Włosi postanowili przygotować ich pastę alla bolognese. Ze znawstwem kucharzył don Francesco, proboszcz parafii w Abruzzo. Pytany o to, czy jest to jego hobby, odpowiedział: - To nie kwestia hobby, ale głodu. Duchowny prowadzi w swej parafii własną kuchnię. Postanowił poczęstować typowym włoskim daniem radomskich gospodarzy. W wielkim kotle znalazło się ponad 30 kg makaronu, a do tego sos pomidorowy, wołowe mięso, marchew i wiele przypraw. - Wszystkie składniki kupiliśmy tu w Radomiu. Są najwyższej jakości. Możecie u was przyrządzać prawdziwe włoskie specjalności - zapewniał kucharz i proboszcz.