Tak, z nieukrywanym sarkazmem i kpiną, ogłosił na pewnym spotkaniu towarzyskim pewien znajomy mojego kolegi.
Ubodła go, jako człowieka oświeconego i obywatela nowoczesnej Europy i takiegoż świata, uroczystość przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana. Żyjemy przecież w świecie, gdzie tam, gdzie panuje demokracja, a szczególnie tzw. demokracja liberalna, nie ma miejsca na monarchię. Czyżby?
Jeśli tak, to skąd tyle koron w naszym oświeconym otoczeniu?
Oto ktoś zdobywa najwięcej bramek i zostaje... królem strzelców. Co za anachronizm i zaprzeczenie równości!
Miss województwa, kraju i świata otrzymuje koronę. Wszyscy klaszczą. A w myśl tzw. politycznej poprawności publika powinna wyć z oburzenia.
Jakiś himalaista trudem i wysiłkiem wielu lat zdobywa koronę Himalajów. Coś okropnego!
I na koniec, choć przykłady można by jeszcze mnożyć, ktoś osiąga szczyt kariery. "To ukoronowanie jego starań". Co za fatalne określenie!
Jak widać, idei królowania w naszej codzienności nie brakuje. A jeśli chodzi o współczesną Europę, to zróbmy małe podsumowanie. Na naszym kontynencie istnieje 12 monarchii - dziesięć z nich to monarchie dziedziczne, w których głowa państwa (monarcha) obejmuje rządy w drodze dziedziczenia i sprawuje je do śmierci lub abdykacji. Tylko głowa państwa Watykan jest wybierana, i to większością 2/3 głosów, liczbą, jakiej nie używa bodajże żadna z demokracji.
Zróbmy więc finalne zestawienie. W Europie monarchiami są Królestwa: Andory, Belgii, Danii, Hiszpanii, Niderlandów, Lichtensteinu, Luksemburga, Monako, Norwegii, Szwecji, Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Państwa-Miasta Watykańskiego.
W tym kontekście zawołanie "Króluj nam, Chryste!" brzmi jak najbardziej nowocześnie i postępowo.