W Iłży zagrano i zaśpiewano na ludowa nutę.
Podczas XXIV Festiwalu Folkloru im. Józefa Myszki, odbywającego się w Amfiteatrze Miejsko-Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji, na scenie zaprezentowało się kilkadziesiąt zespołów śpiewaczych i kapel ludowych oraz solistów z różnych regionów Polski. Wcześniej uczestnicy tego wydarzenia spotkali się na Mszy św. w parafialnym kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Festiwal cieszy się dużą popularnością, a swoich fanów ma rozsianych po całym kraju. Wśród nich jest Krzysztof Myszka, mieszkaniec Piły. - Co roku zabieram z sobą przyczepę kempingową i przyjeżdżam do Iłży. Moja rodzina wywodzi się z tych okolic. Przy okazji uczty duchowej, a jest nią piękna ludowa muzyka, odwiedzam miejsca, w których żyli moi przodkowie - powiedział. Pan Krzysztof od lat kompletuje rodzinne drzewo genealogiczne. Nosi nazwisko patrona festiwalu, ale - jak mówi - niestety, nie jest z nim spowinowacony.
Przed publicznością wystąpiło 14 kapel, 28 zespołów śpiewaczych i 8 solistów. Gminę mogły reprezentować maksimum dwa zespoły. Festiwalowemu jury tradycyjnie już przewodniczył Adolf Krzemiński, specjalista i pasjonat sztuki ludowej.
- Według regulaminu, trzeba obowiązkowo wykonać jeden utwór Józefa Myszki i jeden dowolny. Przy drugim bywają problemy, bo zdarzają się utwory za bardzo dowolne i wychodzą poza obręb kultury ludowej. Melodie Myszki, te grane i śpiewane, są dosyć rytmiczne i to też powoduje, że ten festiwal cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Są tańce przed sceną, jest dużo ludzi. Myślę, że ten festiwal to najlepszy sposób uczczenia pamięci tego wybitnego muzyka, śpiewaka, który zmarł w 1964 roku w Warszawie. Tak czasem bywa, że tragiczna śmierć, niepotrzebna, później tworzy legendę i dzięki temu te pieśni są tak hołubione, wydobywane, przypominane. Sama postać patrona festiwalu stała się legendą muzyki ludowej - podsumował A. Krzemiński.
Jury przewodniczył Adolf Krzemiński (drugi od lewej)
Krystyna Piotrowska /Foto Gość