Pesymiści dawali mu 6 tygodni, optymiści – 6 miesięcy, a on wyjeżdżał na 6 lat. – Praca na misjach pozwoliła mi lepiej siebie poznać. Byłem w skrajnych sytuacjach, z którymi nie spotkałbym się w Polsce – mówi ks. Mirosław Bujak, który w Kamerunie pracuje już 15 lat.
O pracy misyjnej myślał już wcześniej. Do Kamerunu poleciał najpierw turystycznie na 2 tygodnie. O swoich planach, by zostać misjonarzem, powiedział bp. Edwardowi Materskiemu. Usłyszał, że nie ma zdrowia. To samo powtórzył mu kolejny ordynariusz bp Jan Chrapek. Po jego śmierci nowym biskupem radomskim został mianowany ks. Zygmunt Zimowski. Telefonicznie gratulacje nowo mianowanemu pasterzowi składał bp Jan Ozga, ordynariusz diecezji Doumé-Abong’ Mbang w Kamerunie. Przy okazji powiedział, że w diecezji radomskiej jest jeden ksiądz, który interesuje się pracą na misjach. – Było to w 2002 roku. Ksiądz Zimowski przyjechał odwiedzić swoją nową diecezję. Pamiętam, że schodził po schodach w seminarium. Szedłem do studia, bo byłem wtedy dyrektorem Radia Ave, podszedłem, żeby się przedstawić. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że słyszał już moje nazwisko i wiedział, że byłem zainteresowany wyjazdem na misje. Był chyba pierwszą osobą, która nazwała mnie misjonarzem. Potem sprawy potoczyły się szybko. Kilka miesięcy później byłem już w Centrum Formacji Misyjnej, a po roku rozpocząłem swoją misyjną przygodę w Kamerunie, gdzie pracuję od 15 lat – ja, który nie miałem na to zdrowia – opowiada ks. Bujak.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.