Siostra proboszcza ocalona z Holokaustu

Przez 25 lat ks. kan. Stanisław Kosowicz, proboszcz parafii pw. Matki Odkupiciela w Radomiu, nie mówił o tym, że jego rodzice otrzymali medal Sprawiedliwi wśród Narodów Świata... - Zmieniłem zdanie i postanowiłem o tym mówić, gdy rozpętała się ta swoista wojna, w której chce się nas, Polaków, obciążać winą za zagładę Żydów - mówi.

Na początku II wojny światowej Chaja i Lejb Zylberbergowie mieszkali w Połańcu. Przyjaźnili się z Polakami, a najbardziej z rodziną Kosowiczów. W 1941 r. Niemcy utworzyli w Połańcu getto. Rodzina Zylberbergów została do niego przeniesiona. Od czasu do czasu jej członkom udawało się wychodzić poza obszar zamknięty do pracy.

Na kilka dni przed likwidacją getta, a było to w październiku 1942 r., Zylberbergowie poprosili Jana i Józefę Kosowiczów o pomoc. Przeczuwali, że nadchodzi coś wyjątkowo niebezpiecznego. Ufali Kosowiczom, dlatego pozostawili u nich na kilka dni swoją 3-letnią córkę Małkę, a sami gdzieś się ukryli. Zamierzali po wszystkim wrócić po nią.

Już nie wrócili.

- Urodziłem się w 1949 roku. Moja pamięć sięga czasu, gdy miałem 4, może 5 lat. Od zawsze wiedziałem, że nasza siostra Marysia jest Żydówką uratowaną przez rodziców przed zagładą. Gdy przekonali się, że sytuacja gęstnieje i Niemcy mogą przyjść w każdej chwili, wywieźli ją do siostry mamy pod Lublin. Ryzykowali życiem swoim i swoich dzieci. Niemcy w istocie przyszli. Przeprowadzili przeszukanie, a tata - choć był wleczony za motocyklem przez kilkaset metrów - niczego nie zdradził - opowiada ks. Kosowicz.

Gdy zakończyła się wojna, Marysia była pod opieką Kosowiczów. - Ówczesne władze chciały oddać dziewczynkę do domu dziecka. Moi rodzice się na to nie zgodzili. Co więcej, rozpoczęli starania o jej prawną adopcję. Procedura trwała kilka lat. W tym czasie Marysia rosła. Od zawsze miała świadomość, kim jest, a my, naturalne rodzeństwo, wiedzieliśmy, jaka jest sytuacja. Zawsze taktowaliśmy ją jak siostrę, choć rodzice pozostawiali jej prawo wyboru. Gdy była w III lub IV klasie szkoły podstawowej, sama poprosiła o chrzest. Proboszcz ks. Stanisław Zbroja początkowo się wahał, ale widząc jej przekonanie, udzielił sakramentu - mówi ks. Kosowicz.

Po maturze Marysia rozpoczęła studia medyczne. - Gdy była na III roku studiów, zgłosił się człowiek z Brukseli i poinformował ją, że w Kanadzie żyje jej stryjeczny dziadek. Zaprosił ją. Pojechała, ale wróciła, bo chciała tu pozostać. Jej kuzyni z Kanady uszanowali ten wybór. Pomagali potem, przysyłając paczki - mówi ks. Kosowicz. - Po ukończeniu studiów Marysia pracowała jako lekarz w Tarnowie. Założyła rodzinę. Była ordynatorem oddziału zakaźnego. Zmarła w 2013 roku...

Ksiądz Kosowicz mówi, że nie wie, kto zgłosił jego rodziców do medalu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Wręczenie odbyło się 18 maja 1994 r. w Ambasadzie Izraela. Odznaczenie odebrali żyjący jeszcze wówczas rodzice. - Tato zmarł w 1999 r., a mama w 2004 r. - wyjaśnia ks. Stanisław.


Więcej w wydaniu papierowym "AVE Gościa Radomskiego" nr 38 na 23 września.

U góry rodzice z małym Stanisławem. Na dole stoją od lewej: Danuta, Maria i Kazimiera   U góry rodzice z małym Stanisławem. Na dole stoją od lewej: Danuta, Maria i Kazimiera
Archiwum ks. Stanisława Kosowicza

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..