W Ruskim Brodzie koło Końskich dobyły się uroczystości pogrzebowe ks. inf. Bonifacego Miązka.
Emerytowany profesor Uniwersytetu Wiedeńskiego zmarł 17 października w 84. roku życia i 60. kapłaństwa. Po żałobnej Mszy św. i ceremonii pogrzebowej został pochowany obok rodziców na miejscowym cmentarzu. Biogram ks. Bonifacego Miązka publikowaliśmy wraz z informacją o jego śmierci TUTAJ.
- Potrafił pochylić się nad człowiekiem, co rodziło się z wielkiej wrażliwości i otwarcia na Boga. Tracimy człowieka wspaniałego, wielkiej kultury i serca. Jego odejście jest dla nas wezwaniem, że w tych trudnych czasach potrzebni są księża, którzy z przebojem pójdą do ludzi, by głosić Chrystusa, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie - powiedział w kazaniu pogrzebowym ks. prał. Czesław Murawski z Sandomierza, kolega z rocznika święceń zmarłego kapłana.
- Ks. Bonifacy Miązek zawsze starał się być kapłanem dla tych, którzy potrzebują serca - powiedział na koniec Mszy św. bp Henryk Tomasik, który przewodniczył uroczystości. Razem z nim Eucharystię celebrowali biskupi Adam Odzimek i Piotr Turzyński oraz ok. 100 księży, którzy przyjechali między innymi z diecezji radomskiej i sandomierskiej, a także z Austrii, Anglii i Niemiec. Obecne były poczty sztandarowe oraz przedstawiciele lokalnych władz na czele z Krzysztofem Obratańskim, burmistrzem Końskich, miasta, którego honorowe obywatelstwo przyjął zmarły kapłan.
W mowach pożegnalnych wracały obrazy poety, naukowca, ambasadora polskiej kultury i literatury, ale przede wszystkim człowieka ogromnej prostoty i wielkiego serca. - Wujek Boniek, brat Boniek, ksiądz Boniek, tak o nim wszyscy mówiliśmy. Był dla nas wspaniałym wzorem do naśladowania i cudownym przyjacielem, wykładowcą i nauczycielem. Mieliśmy to szczęście być jego rodziną - powiedziała Barbara Strzelecka, siostrzenica ks. Bonifacego.
Z klasztoru św. Józefa w Breitenfurt koło Wiednia, gdzie ks. Miązek był kapelanem, przyjechała przełożona s. Alberta Ibersperger. - Ksiadz Bonifacy ostatnie 6 lat spędził w naszym klasztorze. Czasami gotował nam zupę. Najlepszą lekcję życia pokazał nam w ostatnich chwilach swojego życia. Kiedy lekarze powiedzieli, że niebawem umrze, od razu poprosił o sakrament namaszczenia chorych. Pogodził się z tym i czekał na odejście. W ostatnich dniach przy jego łóżku czuwali jego znajomi, głównie jego studenci. Z jego serca promieniował wewnętrzny spokój. W chwili śmierci przy łóżku ks. Miązka była jego dawna studentka, która modliła się z nim psalmami w języku polskim. Uśmiechnięty odszedł do Boga - powiedziała zakonnica.
W imieniu parafian, a tutaj także mieszkańców Kolonii Szczerbackiej, rodzinnej wioski zmarłego, przemawiała Monika Rynkiewicz-Wojtaszewska. - W naszej pamięci zapisałeś się jako niezastąpiony przewodnik na drodze wiary, z oddaniem wypełniający swoją misję, jako oddany ojczyźnie, jako żarliwy patriota. Twoje człowieczeństwo, prostota i skromność powodowały, że każdy czuł się bezpiecznie i komfortowo w twojej obecności - powiedziała.
Zmarłego żegnali także kapłani, na czele z ks. Jarosławem Wojtkunem, rektorem WSD w Radomiu, któremu pasterz diecezji dziękował za udanie się do Austrii i podjęcie trudu dopełnienia wszystkich starań i formalności w celu sprowadzenia ciała zmarłego do Polski. Przemawiał burmistrz Końskich i pracujący w Niemczech ks. Józef Hernoga.