W parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Radomiu gościł o. Valery Maziuk, redemptorysta, misjonarz z Grodna na Białorusi.
Każdego roku gościmy misjonarzy. Głoszą u nas słowo Boże i mogą skorzystać z pomocy materialnej dla wspólnoty, dla której posługują. Nasi parafianie podczas takich spotkań mogą dowiedzieć się, czym żyje i jakie ma problemy ten sam Kościół w różnych miejscach świata. Nawiązuje się również wspólnota duchowa, łączność przez modlitwę. Modlimy się w intencji, w której misjonarz posługuje, a tamta wspólnota modli się w naszej intencji. I jeszcze jedna rzecz, poczytujemy sobie za łaskę od Pana Boga, że możemy służyć konkretną pomocą materialną dla dzieł, które misjonarze prowadzą - powiedział proboszcz ks. Roman Majchrzyk.
Ojciec Valery w Kościele na Białorusi posługuje od 11 lat. Jak powiedział, tamtejszy Kościół przeżywa swoją wiosnę. Bardzo wiele osób chodzi do kościoła, świątynie są otwarte, można do wiary się przyznawać. - Jako kapłani, nie mamy wstępu do szkół, nie możemy przekroczyć ich progu. Dzieci przychodzą do nas, po lekcjach, na katechezę. Kiedy widzimy na parkingu parafialnym dziesiątki samochodów, bo przyjeżdżają rodzice i przywożą dzieci na katechezę, to serce się cieszy. Jest dla kogo być, żyć i jest komu służyć, i dla kogo pracować - podkreślał redemptorysta. Zaznaczył również, że kapłani na Białorusi cieszą się ogromnym szacunkiem, ale niestety jest ich mało. Są regiony, gdzie nie jest odprawiana Msza św. w każdą niedzielę.
- Bardzo wielu jest kapłanów z Polski. Kapłan, który nie posiada obywatelstwa białoruskiego, co pół roku musi iść do urzędu i pokornie prosić o zgodę na kolejne pół roku pracy. Inna trudność, to ubogość tego ludu. Aby podjąć jakąś inicjatywę duszpasterską, jako księża, musimy szukać pomocy z zewnątrz, chociaż nasi parafianie, jak na swoje możliwości, dają bardzo wiele. Będę bardzo wdzięczny za każdą okazaną pomoc - powiedział o. Valery.
Ofiary złożone na tacę podczas niedzielnych Eucharystii zostały przeznaczone na potrzeby dzieł prowadzonych przez ojca misjonarza.