Odkrycie było przypadkowe, ale potem zrobiono wszystko, by sprawę autentyczności zbadać z wielką pieczołowitością.
Ksiądz prałat Andrzej Zapart, doktor historii Kościoła, wspomina, że gdy w 1992 roku został proboszczem kolegiaty św. Mikołaja w Końskich, zastał tu nieznany gdzie indziej zwyczaj całowania krzyża przez wiernych po pasyjnych nabożeństwach. Nie znał jego genezy, ale jako badacz przeszłości szanował te tradycje.
- Trzy lata temu prowadziłem nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Wikariusze czekali w zakrystii, by wyjść z krzyżem, który mieli całować wierni. I wtedy zaczęli mi pokazywać jakiś dokument. Nie miałem pojęcia o co chodzi. Okazało się, że nasz zabytkowy krucyfiks można otworzyć. A w jego wnętrzu księża znaleźli zapisany po łacinie dokument - opowiada ks. Zapart.
Dla historyka była to rzecz wyjątkowa, a przy tym konieczna do zbadania. Łaciński tekst był dokumentem potwierdzającym, że przechowywane w krucyfiksie relikwie są autentycznymi cząstkami krzyża Chrystusa. Trzeba było rozwagi, roztropności i wnikliwych badań. Proboszcz zwrócił się najpierw do konserwatora zabytków, a ten polecił przekazanie sprawy kapelanowi sióstr pod Świętym Krzyżem, kieleckiemu historykowi sztuki, oraz ordynariuszowi radomskiemu. W efekcie, z inicjatywy bp. Henryka Tomasika, dokumenty badali historycy uniwersytetów w Warszawie i Toruniu. - Chodziło o ocenę dwóch niezależnych ośrodków naukowych. I wreszcie mamy opinie potwierdzające autentyczność dokumentów. Pierwszy to certyfikat sporządzony w Watykanie, 11 września 1774 roku, w ostatnich dniach pontyfikatu papieża Klemensa XIV, a drugi - potwierdzenie Michała Jerzego Poniatowskiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego.
Po potwierdzeniu autentyczności relikwii w koneckiej kolegiacie przygotowano uroczyste wprowadzenia relikwii do świątyni. Ceremonii przewodniczył bp Henryk Tomasik.
Więcej w wydaniu papierowym "AVE Gościa Radomskiego" nr 17 na 28 kwietnia.
Na przecięciu ramion krucyfiksu znajdują się, umieszczone w krysztale, relikwie Krzyża Świętego.