W sali gimnastycznej seminarium rozegrany został pierwszy mecz alumnów z Radomia w eliminacjach do Mistrzostw Polski Seminariów Diecezjalnych i Zakonnych w Siatkówce.
Pierwsze dwa sety meczu z klerykami salezjańskimi z Krakowa radomianie wygrali gładko. Droga przez mękę rozpoczęła się od trzeciego seta. Gra kleryków z Radomia wręcz się rozsypała i przegrali kolejne dwa sety. Mocno wyciszyli się również kibice, do tego momentu żywiołowo dopingujący zawodników. Wszystko rozstrzygnęło się w tie-breaku. Ostatecznie górą byli gospodarze. Ale to dopiero początek eliminacji. Radomscy klerycy wylosowali grupę, w której - oprócz Radomia i salezjanów z Krakowa - są jeszcze seminaria diecezjalne: z Lublina i Sandomierza.
- Kolejne mecze zagramy już po Bożym Narodzeniu. Na ogólnopolskie finały pojedzie zwycięzca grupy. Nie będzie łatwo - mówi ks. Paweł Gogacz, opiekun drużyny, wychowawca i wykładowca filozofii z seminarium.
Ks. Gogacz, prywatnie fan siatkówki i kibic Czarnych Radom, pytany o przebieg meczu, potwierdza zwrot po drugim secie. - Jest takie stare siatkarskie powiedzenie, że jeśli nie wygrywasz 3:0, może się okazać, że przegrasz 2:3. Rozluźnienie przyszło po łatwo wygranych dwóch setach. Na szczęście nasi chłopcy zmobilizowali się i wygrali w 5. secie. Oni już wiedzą, że koncentrację trzeba zachować do końca - mówi opiekun drużyny.
Kapitan salezjanów, diakon Patryk Chmielewski, podkreśla wielką wartość sportu w seminaryjnej formacji. - On daje wewnętrzną harmonię. Rozwijamy to, co otrzymaliśmy od Pana Boga. Pomagamy słabszym i uczymy się od lepszych. Tak samo jest w życiu duchowym - mówi kapitan salezjanów i zdradza, że siatkówka to nie jedyna dyscyplina sportu, jaką uprawiają w zakonnym seminarium. - Najczęściej gramy w piłkę nożną, ale mamy też alumnów, którzy trenują boks i akrobacje wymagające dużo większej krzepy niż siatkówka. Zakonny charyzmat kieruje nas do pracy z młodzieżą niełatwą, stąd potrzeba wyrabiania w sobie pewnej ręki i gorącego serca. Sport to także jakaś metafora naszego życia. Przeciwnik naszego zbawienia nie śpi. Musimy czuwać. Nasze życie zmierza do ostatniego seta i oby on okazał się zwycięski - wyjaśnia dk. Patryk.
Radomskiej drużynie kapitanuje dk. Michał Nachyła. W asyście biskupiej spokojny, wyciszony. Podczas oficjalnych celebracji czyta Ewangelię lub modlitwę wiernych. Na boisku zaskoczenie, bo Michał staje się drapieżnikiem. - Jestem kapitanem, a ktoś taki musi reagować, motywować i zagrzewać. W meczu były dwa takie momenty, gdy gra siadła. Czułem, że muszę reagować - wyjaśnia Michał.
W radomskiej drużynie grają alumni z różnych lat studiów i formacji. Zasadniczy trzon to klerycy z III roku. Ale zagrał także alumn z I roku. To Adrian Czajkowski. - Najmłodszy zawodnik został wyłoniony podczas zajęć sportowych, jakie mamy co poniedziałek w naszej sali sportowej. Wszedł w drużynę i mamy nadzieję, że okaże się mocnym filarem, który pozwoli nam na wygranie grupy i udział w ogólnopolskich finałach - podkreśla kapitan.