Uczennica przysłała siostrze internetem pracę domową, a mama dodała zdjęcie i napisała: "Ola pracuje i tęskni". "Oleńko, ja za tobą też" - odpisała s. Danuta.
S. Weronika Śluz ze Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego 5. rok jest zakrystianką w radomskiej katedrze. Wcześniej taką samą posługę pełniła w Szczekocinach i Kętach. - Dla mnie najtrudniej jest wtedy, gdy przychodzą ludzie i pytają, czy mogą zostać na Mszę św., a w katedrze jest już 5 osób i trzeba odmówić. Przecież my zachęcamy, a tu trzeba powiedzieć, że nie można. Siły dodaje mi modlitwa i słowa jednego z księży, który powiedział, że woli teraz 5 osób w kościele niż za miesiąc 50 trumien - mówi s. Weronika.
Dla siostry zakonnej wyjątkowo smutne są pogrzeby. - Wiem, że wszystko jest ustalane wcześniej w kancelarii parafialnej, gdy zgłaszany jest pogrzeb. Wtedy ustalane jest, kto z rodziny będzie na Mszy św. pogrzebowej w kościele, by dostosować się do przepisów. Ale to bardzo bolesny obraz, bo katedra jest bardzo dużą świątynią. Kościół prawie pusty, 5 osób przy trumnie i nikogo więcej - opowiada s. Weronika.
Dla zakrystianki z dużym doświadczeniem takiej posługi to dni, jakich jeszcze nie doświadczyła. - Ludzie zasadniczo rozumieją te ograniczenia, ale bardzo ich brakuje. Ufam, że to odsunięcie od kościoła zrodzi w nich tęsknotę za Mszą św. Modlę się o to. Dopowiem jeszcze jeden mały obraz. To moi rodzice. Nie mogli wziąć udziału we Mszy św. Uczestniczyli w domu za pośrednictwem mediów. Tata wziął opłatek, dał kawałek mamie i sam zjadł drugi. Powiedział mi, że wie, że to nie jest Komunia św., ale chociaż smakuje podobnie - zwierza się siostra.
S. Danuta Wito ze Zgromadzenia Sióstr Służek NMP Niepokalanej jest katechetką w Szkole Podstawowej nr 2 w Opocznie. - Prowadzimy lekcje przez internet. Same uczymy się tej nowej techniki. Tą drogą kontaktujemy się z uczniami i z rodzicami. Staram się przy tym robić, co się da, by uczniowie nie tracili kontaktu nie tylko z katechezą, ale także z modlitwą. Podpowiadam im internetowe linki, które wniosą coś ciekawego i wartościowego. Zapraszam do wspólnej modlitwy każdego dnia o 20.30. Któregoś dnia uczennica przysłała mi internetem pracę domową, a mama dodała zdjęcie i napisała: "Ola pracuje i tęskni". "Oleńko, ja za tobą też" - odpisałam - mówi s. Danuta.
Siostry służki w Opocznie tworzą dom zakonny, w którym są trzy zakonnice. - Staramy się realizować wymogi naszej reguły. To zrozumiałe, że jest tutaj codzienna Msza św. Ale co zrobić, gdy przepisy mówią o 5 osobach na Mszy św.? Nie chcemy stwarzać sytuacji, gdy zajmiemy miejsce osobom, które zamówiły Mszę św. w swoich intencjach. Na szczęście opoczyńska parafia pw. św. Bartłomieja to duża wspólnota i jest tutaj każdego dnia kilka Mszy św. Dzielimy się i idziemy do kościoła indywidualnie. Ale zdarza się, że nie możemy wziąć udziału w Eucharystii. I tutaj wyrażam wielką wdzięczność bp. Henrykowi Tomasikowi, który powołał także siostry zakonne do grona nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. Mamy szafarkę i nie pozostajemy bez codziennej Komunii św. - wyjaśnia siostra.
Katecheta to nie tylko nauczyciel religii w szkole. Wielu z nich, sióstr zakonnych i osób świeckich, angażuje się w życie parafii. - Poszczególne klasy przygotowują czytania i komentarze do niedzielnych Mszy św. Teraz tego nie ma. Nie ma też w Wielkim Poście Dróg Krzyżowych dla dzieci. Przygotowałam nabożeństwo na początku Wielkiego Postu. 14 dzieci czytało rozważania poszczególnych stacji. Były bardzo przejęte, ubrane pięknie i zaangażowane. W kościele tłum dzieci. Potem przyszły obostrzenia. W kościele było jeszcze małe grono ministrantów. Potem kolejne obostrzenia i wreszcie przy mikrofonie ksiądz, krzyż i żadnego ministranta. Po prostu serce płacze i łzy cisną się do oczu - wyznaje s. Danuta.
S. Małgorzata Kobylarz, podobnie jak s. Danuta, ze Zgromadzenia Sióstr Służek NMP Niepokalanej, jest diecezjalną moderatorką Ruchu Światło-Życie. - Na codziennej porannej Mszy św. w katedrze spotykałam grupkę oazowej młodzieży. Inne siostry mówiły mi niejeden raz, że to wspaniała młodzież, która przed szkołą uczestniczy we Mszy św. Teraz ich nie ma. Brakuje ich - wyznaje moderatorka.
S. Małgorzata napisała list do animatorów. - Staramy się tworzyć wspólnotę online. To się udaje, bo młodzi ogarniają internet. Tą drogą modlimy się, budujemy wspólnotę, szukamy kontaktu. To się udaje, ale to coś innego, niż kontakt w realu. Żyjemy nadzieją, że to się skończy. Modlimy się o to i powoli wszystko zacznie wracać do normalności. Odwołaliśmy oazy modlitwy w ośrodku w Pionkach. Na razie nie odwołujemy letnich rekolekcji. Trwają zapisy. Żyjemy nadzieją. Ale już są głosy, że pojawiają się trudności materialne i pytania, czy ktoś będzie w stanie pokryć koszty letniej oazy. To nowe wyzwania i zupełnie nowe troski - mówi moderatorka.
S. Dorota Kalarus, w Zgromadzeniu Sióstr Córek św. Franciszka Serafickiego s. Julia, jest organistką w bazylice św. Kazimierza na radomskim os. Zamłynie. Pracuje także w sekretariacie Wydziału Katechetycznego Kurii Biskupiej w Radomiu. - Organista ma grać i intonować pieśni. Ale teraz nie mogę tylko intonować, bo w kościele nie ma ludzi. Nie słyszę śpiewu wiernych i nie widzę ich z chóru, choć wiem, że tam na dole jest te 5 osób. Pracowałam jako organistka w parafii Chrystusa Króla w Radomiu, a teraz tutaj, w bazylice. To duże i dynamiczne parafie. Zawsze na nabożeństwach było wiele osób. Teraz tak bardzo ich brakuje. Pusto jest także w Wydziale Katechetycznym. Interesanci zgłaszają się telefonicznie. Ufam i modę się, by to trwało jak najkrócej - mówi s. Julia.
Organistka prowadzi w parafii chór. - Nie ma prób chóru, nie ma także prób parafialnej scholi. To będą pierwsze święta bez oprawy muzycznej. Bardzo to boli i jest tak po ludzku niezwykle przykro - podkreśla siostra.
S. Małgorzata Binkowska ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego prowadzi w Radomiu świetlicę Caritas. - Pusto jest i cicho. I tylko dzwonią telefony, i tylko otrzymujemy SMS-y od naszych podopiecznych, którzy pytają, kiedy będą mogli znów przyjść do świetlicy, i czy ktoś z opiekunów przychodzi do świetlicy. Dzwonimy także my i pytamy nasze dzieciaki, czy mają wszystko, czy czegoś im nie potrzeba. Wiedząc, że nie wszystkie mają w domu komputery do zdalnej nauki, wypożyczyliśmy nasz sprzęt, by mogły z niego korzystać - mówi s. Małgorzata.
To była tradycja, że świetlica Caritas przygotowywała świąteczne ozdoby. - Robiliśmy je na Boże Narodzenie i na Wielkanoc. Sprzedawaliśmy je na świątecznych kiermaszach, by za zgromadzone środki organizować na przykład letni odpoczynek naszych podopiecznych. Teraz takich kiermaszy nie ma. Ozdoby są, ale by nie zniszczały, będziemy je dołączać do wielkanocnych paczek, jakie dla podopiecznych przygotowuje diecezjalna Caritas - mówi dyrektor świetlicy.
W diecezji radomskiej istnieje jeden klasztor kontemplacyjny, Zakon św. Klary w podradomskim Skaryszewie. Klaryska s. Maksymiliana mówi, że coś takiego jak kwarantanna, rozumiana jako izolacja od świata, jest im nieobca. - Jednakże izolacja sanitarna to coś zupełnie innego niż zakonna klauzura. Nasze usunięcie od świata nie oznacza ucieczki od problemów świata. My, w klauzurze, jesteśmy świadome, czym żyje świat i o to się modlimy. Mamy kaplicę, do której przychodzą ludzie. Teraz ich właściwie nie ma. Mamy także informacje od naszych bliskich. Widzimy również reakcje osób, które przychodzą do klasztoru. Na przykład pan listonosz czy dostawca pieczywa starają się zachować dystans. Robią swoje i szybko odchodzą. My wiemy, że robią to także z poczuciem troski o nas. Mamy również telefony z pytaniami, czy w tych dniach mamy wszystko i jak można nas wesprzeć - zaznacza s. Maksymiliana.
W dniach zagrożenia klasztory kontemplacyjne stają się miejscami, w których ludzie proszą o modlitwę i duchowe wsparcie. - Odbieramy telefony i maile z prośbą o modlitwę. Modlimy się w intencjach proszących, choć i bez tego byśmy to robiły. To nasze zadanie. Czujemy zagrożenie, które dotyka wiele osób, ale z naszej strony nie ma paniki. Owszem, jest jakieś przejęcie, ale jest także postawa zawierzenia i oddania wszystkiego Panu Bogu - mówi klaryska.