Ksiądz Jerzy Banaśkiewicz miał rację

Rzecz o tym, jak długo można pamiętać fragment wiersza i o tym, jak nabiera on innego znaczenia w czasie pandemii.

To było bardzo dawno temu. Duszpasterz akademicki w Radomiu, ksiądz poeta Jerzy Banaśkiewicz, pokazał nam swoje wiersze, które ukazały się wtedy drukiem w miesięczniku "W drodze". Później przez wiele lat wyłaniał mi się, co jakiś czas, z zakamarków pamięci początkowy fragment jednego z nich: "Przyjdźcie zobaczyć mój kościół o zmierzchu. Kiedy jest pusty - to znaczy bez ludzi. I kiedy jest najpełniejszy Bogiem".

Było to zazwyczaj wtedy, gdy wchodziłam do świątyni, a ta świeciła pustkami. Wiedziałam, że On jest tam, w tabernakulum, ale i w każdym miejscu, i że przysiada się obok w kościelnej ławce, by słuchać recytowanych pacierzy.

Gdy pojawiła się pandemia koronawirusa, ten fragment wiersza nabrał dla mnie innego znaczenia. Już nie odbieram go w tak dosłowny sposób, że ludzie wyszli albo zaraz przyjdą na Eucharystię i trzeba znaleźć taki moment, najlepiej o zmierzchu, kiedy to można być z Nim sam na sam, a On otacza nas swoją miłością z każdej strony.

Przez pandemię kościoły opustoszały. Liczba wiernych na początku była stała, a po lekkiej "odwilży" została uzależniona od matematycznego przeliczenia osoby na metry kwadratowe kościelnej posadzki. Ta sytuacja zmusiła nas, za przyzwoleniem i dyspensą kościelnych hierarchów, do wirtualnego uczestnictwa w nabożeństwach. Nigdy nie zapomnę, gdy w niedzielny wielkanocny poranek patrzyliśmy na monitor laptopa (telewizor odmówił posłuszeństwa), wsłuchując się w każde słowo kapłana celebrującego Mszę św. i klękając na moment Przeistoczenia. I to właśnie wtedy ten kościół z wiersza ks. Jerzego, pusty kościół, bez ludzi, stał się pełen Boga również w naszym domu. Przestrzeń zamknięta murami świątyni rozszerzyła się. Nasze domy stały się kościołami. Poczułam, jak nigdy wcześniej, że rzeczywiście jestem częścią wielkiego, świętego Kościoła.

Nie pamiętałam, co było dalej w wierszu księdza poety, tak samo, jak wciąż nie wiem, dlaczego tak utkwił mi w pamięci ten jeden jego fragment. Pamiętam, że wtedy, jak wiele innych osób, wiersz przepisałam do notesu w zielonych, plastikowych okładkach. Ale notes gdzieś przepadł. Na szczęście internet wie wszystko i to za jego sprawą wiersz odnalazłam.

Pozwalam sobie go zacytować, a gdyby ks. Jerzy był jeszcze wśród nas, to bym mu powiedziała, że miał rację z tym pustym gmachem kościoła, czyli bez ludzi, za to tak przepełnionym Bogiem, że Jego obecność ogarnia nas, gdziekolwiek spotykamy się w Jego imię.

 

Chciałem zaproponować: przyjdźcie zobaczyć mój kościół o

zmierzchu. Kiedy jest pusty - to znaczy bez ludzi.

I kiedy jest najpełniejszy BOGIEM.

 

Jak wtedy kolumny dźwigają ciężar sklepienia, jak ciężar

nieba, do którego wędrować, wędrować jeszcze...

Jak w pokracznym konfesjonale z sośnicy dzieje się misterium

dośpiewywanej wdzięczności za ostatnie przebaczenie.

Jak w oknach jest prawdziwiej - to znaczy ciemno.

Coś się stało kolorowym świętym z naw:

po narodzinach dla Nieba rodzą się dla Ziemi. Są prawdziwsi

o zmierzchu.

I właśnie wtedy, wiem o tym, Chrystus przebacza wracającym

z drugiej zmiany i siadającym do kolacji: pijakom, którzy

zgubili portfel i uczniom, którzy myślą o jutrzejszej przygodzie,

kobiecie Wlewającej herbatę do nieumytej szklanki i mnie -

który przedostatni wychodzę z kościoła.

Ks. Jerzy Banaśkiewcz ("W drodze" 1978 rok)

Ks. inf. Jerzy Banaśkiewicz (1937-2011) był duszpasterzem akademickim, założycielem, członkiem i kapelanem Klubu Inteligencji Katolickiej w Radomiu, współorganizatorem pomocy dla rodzin represjonowanych w PRL. Współorganizował pielgrzymki św. Jana Pawła II do Polski. Był proboszczem w parafii pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Radomiu (1298-2011). Autor książek: "Zapisane liryką" (2005), "Za ziemią Boga zatęsknisz" (2007) oraz 4 tomów audycji radiowych na antenie Radia AVE (1995-2000).

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..